Odnośniki
- Indeks
- Fielding Historia ĹĽycia Toma Jonesa[1], Opracowania z Historii Literatury Wszelkiej
- Fielding Helen - Rozbuchana wyobraźnia Olivii Joules, !!!Literatura dla kobiet
- Fielding Joy - Ulica Szalonej Rzeki, Islam, Książki
- Fielding Joy - Grand Avenue, Islam, Książki
- Fielding Joy - Martwa natura, Islam, Książki
- Fielding Joy - Dobre intencje, Islam, Książki
- Fielding Joy - Zabójcze Piękno, książki
- Fielding Joy - Martwa natura, E
- Felding Liz - Lista życzeń, e-booki
- Fielding Joy - Ulica Szalonej Rzeki(1), Fielding Joy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
|
Fielding Liz - Alfabet uczuc, F
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Liz Fielding Alfabet uczuć ROZDZIAŁ PIERWSZY Pogrzeby i śluby. Sebastian Wolseley nie cierpiał ani jednego ani drugiego. Pogrzeby przynajmniej zwalniały go z uczestnictwa w jeszcze bardziej męczących weselach, a ostatnią rzeczą, na jaką miał teraz, po pogrzebie wujka George'a ochotę, było świętowanie czegokolwiek. - Wydaje mi się, że potrzebuje pan czegoś mocniejszego. Oderwał wzrok od kieliszka, który trzymał w ręce, że by zobaczyć, kto przerywa jego depresyjne rozmyślania. Kobieta która wypowiedziała te słowa, siedziała samotnie przy stoliku. Jako jedyna nie poszła tańczyć. Patrzyła na niego spokojnym, chłodnym wzrokiem. Miał nieodparte wrażeni;, że obserwowała go już od dłuższego czasu. Zdecydowanie nie była osobą, na którą zwraca się uwa gę. Właściwie była nijaka, ale miała w sobie coś takiego, co, pomijając jego dobre maniery, powstrzymało go od odsta wienia kieliszka i wyjścia. - Nie muszę być jasnowidzem, by wiedzieć, że pana myśli błądzą daleko od tego całego show zatytułowanego „Póki śmierć nas nie rozłączy" - mówiła dalej, wciąż bez uśmiechu. - Trzyma pan ten kieliszek w ręce tak długo, że na pewno jego zawartość jest już ciepła. Powiem pa nu nawet więcej - myślę, że najchętniej wróciłby pan jak 6 Liz Fielding najszybciej do domu, zamiast świętować zawarcie czyjegoś małżeństwa. - Jak widzę, umie pani czytać w myślach - odrzekł, od stawiając prawie pełny kieliszek na jej stół. Kobieta przechyliła głowę trochę na bok, co sprawiło, że wyglądała jak ciekawski ptaszek. - Czy to był ktoś bliski? - spytała, nie używając wcale ugrzecznionego, nabożnego tonu, jakim mówi się do ludzi pogrążonych w żałobie. Równie dobrze mogłaby go zapy tać, czy ma ochotę na herbatę. Wprawdzie takie rzeczowe podejście trochę dziwiło, ale stanowiło przyjemne wytchnienie od szaleństwa, jakie za panowało w życiu Sebastiana w ciągu ostatniego tygodnia. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu poczuł, że część napięcia, jakie w nim było, znika. - Dość bliski. Mój szalony, zły wujek George. W zasa dzie daleki kuzyn, dużo ode mnie starszy... Kobieta oparła się łokciami o stół, podpierając twarz na dłoniach. Nawet w półmroku długiego, letniego wieczo ru, oświetlonego jedynie świecami i kolorowymi lampka mi rozwieszonymi na drzewach, widać było, że jej twarz nie ma delikatnych rysów. Nie było w niej nic z klasycz nej piękności. Najwyraźniej jej siła wydobywała się z wnę trza. Nie flirtowała z nim. Była po prostu zainteresowana rozmową. - Szalony, zły i niebezpieczny. To duża pokusa dla na iwnych kobiet. Czy buntowniczość jego natury wynikała z chęci wyróżniania się, czy było to raczej świętowanie ży cia na pełnych obrotach? - spytała z powagą. Było już zbyt późno, żeby wycofać się z rozmowy, na- Alfabet uczuć 7 wet gdyby Sebastian tego chciał. Odsunął krzesło stojące naprzeciwko kobiety i usiadł. - To zależy od punktu widzenia. Rodzina skłaniała się raczej ku temu pierwszemu tłumaczeniu, przyjaciele ku drugierru. - A pan? - Cały czas staram się to wszystko zrozumieć - powie dział. - Ale ilu jest takich ludzi, którzy wiedząc, że zostało im tylko kilka tygodni życia, urządzają ze swojego odej ścia teatr rozbawiając przyjaciół, ale przy okazji oburzając rodzinę; Takie ekstrawaganckie wyczyny, o których ludzie mówiliby jeszcze przez kilka lat? - Teatr? - Navet królowa Wiktoria byłaby dumna - odparł Se- bastian. - Aczkolwiek nie jestem pewien, czy podobało by się jej, że serwowano tylko wędzonego łososia, kawior i najlepszego szampana. - Jeśli o mnie chodzi, brzmi nieźle. - Tak, wujek chciał, żeby wszyscy dobrze się bawili. Wielu jego przyjaciół nawet teraz bierze sobie do serca to życzenie. - Według mnie, to ani nic złego, ani szalonego. Uważam, że to wspaniałe. Dlaczego pan się do tego nie zastosuje? - Żeby się dobrze bawić? Dobre pytanie. Może dlatego, że opłakuję moje własne życie? Czekała. Najwyraźniej była dobrym słuchaczem i wie działa, i e on potrzebuje z kimś porozmawiać. Z kimś ob cym, bo czasami można się otworzyć tylko przed niezna jomym. - To właśnie mnie mój szalony wujek wyznaczył do po- sprzątania tego całego bałaganu, kiedy impreza się skończy. 8 Liz Fielding - Naprawdę? - Zdziwiła się, że jego wuj wybrał dużo młodszego i najwyraźniej dalekiego krewnego. - Pan jest prawnikiem? - Bankowcem. - No tak. To dobry wybór. - Nie jestem tego taki pewien. Na jej twarzy pojawił się ledwo widoczny wyraz rozba wienia. - Najwyraźniej można by to było ocenić dopiero po kil ku skrzynkach szampana. - Chyba tak. Ma pani rację, nie wypada wyciągać swoich problemów w trakcie wesela. Chciałem wznieść toast za młodą parę i proszę, co narobiłem. Powinienem zadzwo nić po taksówkę. Nie ruszył się jednak z miejsca. - Czy dobra whisky pomoże odpędzić złe duchy prze szłości? Zauważył, że jej oczy wcale nie były nijakie. Miały nie zwykły kolor, bardziej bursztynowy niż brązowy i otoczo ne były gęstymi rzęsami. Kobieta miała też szerokie i pełne usta. Nagle zapragnął zobaczyć, jak ona się uśmiecha. - Mogłaby - przyznał. - Spróbuję, jeśli przyłączy się pa ni do mnie. Kiedy spojrzał w kierunku namiotu, w którym tańczo no, zaczął żałować, że nie trzymał buzi na kłódkę. Prze pychanie się do baru przez rozbawiony tłum gości to była ostatnia rzecz, na jaką miał ochotę. - Nie musi się pan przedzierać przez tę tańczącą hordę - zapewniła go. - Niech pan wejdzie przez drzwi balkono we. Na stoliku przy sofie znajdzie pan karafkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgbp.keep.pl
|