Fenix

image Indeks       image Finanse,       image Finanse(1),       image Filozofos,       image Fesenjan,       image Fenix,       

Odnośniki

Fenix,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

FENIX

Autor: Aquarius

NC 17

-Mężczyzna wszedł do kawiarni. Nie była to typowa kawiarnia, gdyż oprócz stolików znajdował się w niej także parkiet, na którym w tym momencie kręciło się kilka par w takt jakiejś nastrojowej muzyki. Mężczyzna usiadł możliwie jak najbliżej parkietu i znudzonym wzrokiem zaczął obserwować tańczące pary. Żadna z nich nie wzbudziła jego zainteresowania. Prześlizgiwał wzrok z jednej pary na drugą, aż w końcu natknął się na niego. Gdyby potem zapytać, to nie potrafiłby powiedzieć, co w tym chłopaku właściwie zwróciło jego uwagę, czy fakt, że tańczył sam, czy też może to jak tańczył. Zmysłowo i uwodzicielsko, jakby chciał kogoś zahipnotyzować. Mężczyzna wiedział, że ten taniec nie jest przeznaczony dla niego, mimo to patrzył zafascynowany. Patrzył nawet wtedy gdy kelnerka przyjmowała zamówienie, i wtedy gdy stawiała przed nim drinka. Chłopak mógł mieć około dwudziestu lat, długie, sięgające łopatek, blond włosy i proporcjonalnie zbudowane ciało, którego nie mogły nawet ukryć luźne ciuchy. Kiedy muzyka skończyła się chłopak podszedł do stolika i, patrząc mężczyźnie uważnie w oczy, powiedział:
- Gapisz się na mnie.
W jego głosie nie było ani grama złości, zażenowania czy czegokolwiek innego. Nie było nic, z wyjątkiem spokoju. Może właśnie dzięki temu mężczyzna odpowiedział równie spokojnie, nie przerywając połączenia wzrokowego:
- Zgadza się.
Chłopak usiadł.
- Dlaczego? – zmarszczył nieznacznie brwi, jednak ton jego głosu nadal pozostawał obojętny.
- Mam ochotę cię przelecieć - odparł mężczyzna nie zmieniając ani o jotę wyrazu twarzy ani barwy głosu.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu mierząc się wzrokiem. Nagle chłopak wybuchnął głośnym śmiechem, ściągając tym na siebie uwagę innych.
- Ty mnie? Prędzej ja ciebie.
- Może być – odparł mężczyzna.
Chłopak uważnie popatrzył na rozmówcę. Jego spokojny głos i twarz nie wyrażająca żadnych emocji zbiły chłopaka zupełnie z tropu. Był pewien, że ten dziwny facet zacznie się kłócić, wyzywać, albo co najmniej przekonywać do swoich racji, a tu nic z tego.
- Zawsze jesteś taki szybki i bezpośredni?
- Nie lubię niedomówień, poza tym nie mam na nie czasu. Mam raka i zostało mi niewiele życia, najwyżej rok – w tym momencie na twarzy mężczyzny pokazał się dziwny grymas, ale szybko zniknął, ustępując miejsca trudnej do rozszyfrowania minie będącej mieszanką obojętności, stalowych nerwów i jeszcze czegoś.
- A operacja?
- Dziesięć procent szansy.
- Zawsze to więcej niż zero.
- I mniej niż sto, więc raczej dziękuję, nie skorzystam.
- Rozumiem. W związku z tym pewnie przed śmiercią chcesz spełnić swoje najskrytsze marzenia?
- Coś w tym stylu – mruknął mężczyzna.
- W takim razie chodźmy – odparł chłopak wstając. – Mieszkam dwie ulice stąd.
- Nie boisz się mnie? – Po raz pierwszy na twarzy mężczyzny można było zobaczyć zdumienie. – Nie boisz się, że cię zgwałcę, zamorduję, albo okradnę?
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie – odparł chłopak.
- Mnie to jest bez różnicy.
- Mnie też – odparł chłopak, co było niezgodne z prawdą, ale ciekawość ciągnąca go do tego dziwnego faceta sprawiała, że cały rozsądek diabli brali. – Więc jak? Idziesz?
Mężczyzna bez słowa rzucił pieniądze za drinka na stolik i wyszedł ze chłopakiem. Pięć minut później byli na miejscu, przed brzydkim zielonym wieżowcem. Weszli do pierwszej z brzegu klatki. Pojechali na ostatnie piętro i potem jeszcze jedno piętro na piechotę. Chłopak otworzył drzwi.
- Niestety trochę tu ciasno, ale na nic innego nie stać mnie – zaczął się tłumaczyć, chociaż jego towarzysz nic nie mówił. Za to rozglądał się ciekawie w koło. Była to typowa kawalerka w której na jak najmniejszej powierzchni starano się upchnąć jak najwięcej. Było więc jednoosobowe łóżko, komoda ze stojącym na niej telewizorem, niewielki stolik z równie niewielkimi fotelami, szafa ubraniowa, jakieś półki pełne książek, kwiatki na parapecie, drzwi do łazienki i kuchnia tak mikroskopijna, że mężczyzna zaczął się zastanawiać gdzie właściciel trzyma wszystkie garnki. Z zamyślenia wyrwał go głos chłopaka:
- Możesz pierwszy skorzystać z łazienki – stał wyciągając w stronę mężczyzny rękę z ręcznikiem.
Ten bez słowa wziął ręcznik i zniknął w łazience. Po chwili słychać było szum płynącej wody. Wyszedł bardzo szybko, z mokrymi włosami, ręcznikiem owiniętym wokół bioder i złożonymi w równą kostkę ubraniami w ręce. Chłopak zauważył, że nawet bieliznę i skarpetki równo poskładał. Trochę go to rozśmieszyło. Pedant, pomyślał.
- Możesz położyć ubranie na fotelu – powiedział. –Teraz ja skoczę się umyć. Jeżeli masz ochotę, to w barku powinien być jakiś alkohol – wyminął milczącego mężczyznę i zniknął w łazience.
Kiedy owinięty w szlafrok wyszedł z łazienki, mężczyzna stał przy drzwiach balkonowych, chociaż trudno nazwać balkonem barierkę wystającą zaledwie dwadzieścia centymetrów poza ścianę bloku, i popijając alkohol wyglądał przez okno.
- Łaa, niezły tatuaż – powiedział chłopak spoglądając na plecy mężczyzny. Widniał na nich ptak wyłaniający się z ognia. W oczy rzucały się najbardziej kolory: żółty, czerwony i pomarańczowy.
- To feniks – odparł tamten nie zmieniając pozycji.
- Nie uważasz, że to trochę ironiczne? – podszedł bliżej, tak, że mógł wyczuć zapach szamponu i mydła na skórze mężczyzny.
- Dlaczego? – mężczyzna drgnął i lekko odwrócił głowę, jakby nastawiał ucha, nie chcąc uronić ani jednego słowa wypowiedzianego przez rozmówcę.
- Człowiek, który czeka na śmierć tatuuje sobie symbol odradzającego się życia. Jak dla mnie to jest jedna wielka ironia.
Mężczyzna milczał powróciwszy do widoku za oknem. W końcu odezwał się, a głos miał cichy i zamyślony, jakby coś sobie przypominał.
- Jest taka stara zapomniana legenda o feniksie. Dawno temu, kiedy bogowie odwiedzali ziemię, żyła kobieta o imieniu Lalana. Była tak piękna, że wszyscy mężczyźni się w niej kochali, nawet bogowie zerkali na nią częściej niż na inne kobiety. Zwłaszcza jeden z nich, Bóg Śmierci. Tak bardzo go fascynowała, że postanowił ją zdobyć. Nie interesowało go to, że Lalana kocha z wzajemnością wojownika o imieniu Karami. Nie było dnia, żeby nie nachodził kobiety kusząc ją różnymi podarunkami. Jednak ona była niewzruszona, jej serce zajmował Karami i to jego żoną chciała zostać, a nie Boga Śmierci. Niestety on, zaślepiony w swoim pożądaniu, nie przyjmował tego do wiadomości. Dzień przez zaślubinami młodych porwał kobietę i ukrył w sobie tylko znanym miejscu. Zrozpaczony Karami błagał go, żeby uwolnił Lalanę, ale Bóg Śmierci tylko śmiał się. Karami był jednak uparty. Tak długo błagał Boga Śmierci, aż ten, tylko po to żeby uwolnić się od natręta, powiedział, ze uwolni kobietę, jeżeli wojownik znajdzie ją zanim sam przestąpi próg Świata Zmarłych. Karami postanowił, że, choćby miał stracić na to całe życie, będzie szukał swojej ukochanej, żeby mogli połączyć się i żyć w spokoju i szczęściu. Wędrował wszędzie, nawet tam, gdzie człowiek jeszcze nie zaszedł, walczył z dzikimi zwierzętami, zaglądał do wszelkich możliwych miejsc, niestety nigdzie nie było nawet śladu jego ukochanej. Jednak on wytrwale szukał. Niestety nadszedł czas kiedy zmęczone życiem ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Będąc na skraju śmierci wojownik zaczął modlić się do Boga Słońca. Prosił go o nieśmiertelność by mógł dalej szukać swojej ukochanej. Kiedy Bóg Słońca usłyszał te modlitwy jego serce ogarnął ogromny smutek. Zszedł na ziemię. Niestety nie mógł dać wojownikowi nieśmiertelności, gdyż była ona zarezerwowana tylko dla bogów, ale mógł przedłużyć mu życie. Wziął odrobinę swojej boskiej mocy i dał ją człowiekowi. Okazało się jednak, że nawet ta odrobina, której braku Bóg Słońca nawet nie odczuł, okazała się śmiertelna dla człowieka, który momentalnie zamienił się w popiół. Nie chcąc pozwolić, by bóg Śmierci wygrał, Bóg Słońca przywrócił człowieka do życia. Jednak tak bardzo się spieszył, że przez nieuwagę użył niewłaściwego zaklęcia i z popiołów powstał nie człowiek, lecz ognisty ptak – feniks. Niestety boska moc tkwiąca w jego ciele uniemożliwiła Bogu Słońca przywrócenie dawnej postaci wojownika. Był więc Karami zmuszony poszukiwać ukochanej pod postacią feniksa. Cząstka boskiej mocy była tak potężna, że przedłużyła życie wojownika o pięćset lat. I znowu, kiedy nadszedł kres życia wojownika, Bóg Słońca oddał mu cząstkę swojej mocy pozwalając oszukać Boga Śmierci o kolejne pięćset lat. Jednak tym razem wojownik postanowił zostać pod postacią feniksa, gdyż zrozumiał, że daje mu to więcej możliwości. Poprosił Boga Słońca, żeby przywrócił mu jego ludzką postać gdy już znajdzie Lalanę. Od tamtego czasu feniks odradza się co pięćset lat, przez cały czas poszukując swojej ukochanej. A gdy w końcu ją znajdzie połączą się i będą żyli ciesząc się swoim własnym szczęściem.
- Piękna legenda – szepnął chłopak.
- Ja jestem jak ten feniks – powiedział mężczyzna. – Do tej pory w ogóle nad tym się nie zastanawiałem. Myślałem: mam całe życie przed sobą, jeszcze zdążę. Ale okazało się iż życie zakpiło ze mnie. Niewiele mi go już zostało, dlatego przed śmiercią chciałbym, jak ten feniks, znaleźć swoją ukochaną, poznać co to znaczy kochać i być kochanym.
- Więc dlaczego tracisz czas na takich jak ja?
- Nigdy nie wiadomo w jakich okolicznościach poznasz swoją drugą połówkę. Poza tym, nieważne czy to mężczyzna, czy kobieta. Chodzi o uczucie. Nawet z takiego jednorazowego seksu z nieznajomym może coś wyjść.
- Rozumiem. Niestety nie mogę ci nic zagwarantować.
- Nie oczekuję od ciebie żadnej gwarancji. Chcę po prostu seksu i nic więcej.
- W takim razie chodź – chłopak złapał mężczyznę za rękę i pociągną w stronę łóżka.
- Nie, zostańmy tutaj – mężczyzna nawet nie drgnął. – Podoba mi się ten widok. Przed śmiercią chcę zapamiętać najwięcej jak to możliwe.
- Jak chcesz – odparł chłopak i zaczął delikatnie całować plecy mężczyzny. Ten stał nic nie mówiąc i przez cały czas wpatrywał się w widok za oknem. Pusta szklanka stała na parapecie. Chłopak nie przerywając pocałunków zsunął ręcznik z bioder mężczyzny i trzymając na nich ręce powoli schodził z pocałunkami coraz niżej i niżej. W końcu musiał kucnąć. Przez chwilę pieścił i całował pośladki mężczyzny, aż w końcu, nie zmieniając pozycji przesunął się tak, że znajdował się między mężczyzną a oknem balkonowym. Niewiele miejsca tam było, więc żeby mieć jakiekolwiek pole manewru oparł się o szybę. Była zimna i chłopak mimowolnie wstrząsnął się. Jednak szybko skupił się na czymś innym. Na wprost jego oczu budziła się do życia męskość jego kochanka. Uśmiechnął się zadowolony. Widok ten sprawił, że jemu samemu zrobiło sie dziwnie ciepło między nogami, a serce przyspieszyło. Wziął męskość mężczyzny do ust i pieszcząc ją językiem doprowadził do wzwodu. Czuł jak krew przepływa przez nią zmuszając mięśnie do pracy. Czuł jak rośnie coraz bardziej, wypełniając jego usta. Czuł jak jego własna męskość także szykuje się do zabawy, jakby była połączona niewidzialną nicią z męskością tamtego. Im bardziej męskość tamtego rosła, tym bardziej jego własna prężyła się i rwała do zabawy. Im szybciej krew płynęła w żyłach tamtego, tym bardziej on słyszał szum swojej własnej, tym bardziej jego serce przyspieszało. Jednak mimo tego wszystkiego chłopak miał wrażenie, że coś jest nie tak. Buzująca w nim krew i bijące jak oszalałe serce sprawiły, że dopiero po chwili zrozumiał co jest nie tak. Jego kochanek stał zupełnie bez ruchu i nie wydawał żadnego dźwięku, nawet najmniejszego westchnięcia, czy odgłosu świadczącego, że mu to nie odpowiada, czy też może sprawia przyjemność. Chłopak przerwał pieszczoty i podniósł głowę spoglądając na twarz mężczyzny. Stał z zamkniętymi oczami, opierając się obiema rękami o szybę. Na jego twarzy gościł jakiś dziwny wyraz. Chłopak wiedział, że na pewno nie jest to obojętność. Zdążył ją poznać kiedy rozmawiali w barze. Nie była to także złość, tego był pewny. Twarze ludzie w złości stają się bardziej ostre, bardziej wyraziste. Twarz mężczyzny taka nie była. Jedyne co pozostawało to przyjemność. Chociaż, jeżeli tak okazywał przyjemność, to był to cholernie dziwny mężczyzna. Chcąc mieć pewność, chłopak poślinił obficie palce prawej ręki i, nie odrywając wzroku od twarzy mężczyzny, wbił je między jego pośladki. Widział jak zmienił się wyraz jego twarzy: usta wykrzywiły się w grymasie, brwi ściągnęły, a skóra twarzy napięła. Jednocześnie mężczyzna zacisnął pośladki tak mocno, że chłopak nie mógł ruszyć ręką. Nie mógł nawet jej wyciągnąć. Tym razem chłopak miał pewność. Ból pomieszany z zaskoczeniem i niepewnością. Chcąc odwrócić uwagę mężczyzny od tego nowego doznania wrócił do pieszczot językiem. Tym razem bardziej intensywnie. Oprócz tego wolną ręką pieścił tors kochanka. Na efekty nie musiał długo czekać. Mężczyzna rozluźnił pośladki, pozostałe mięśnie też jakby się rozluźniły. Nagle chłopak poczuł jak ręka mężczyzny wplątuje się w jego włosy. Zazwyczaj było to sygnałem do zmiany tempa pieszczot, próbą przejęcia kontroli. Jednak nie tym razem. Mężczyzna wplątał rękę we włosy kochanka i zaczął delikatnie go pieścić. To było coś nowego dla chłopaka i sprawiło mu przyjemność, wręcz wzmocniło jego własne pożądanie. Te delikatne palce, przesuwające się po skórze niczym muśnięcia wiatru sprawiały, że chłopak był już na granicy wytrzymałości. Jeszcze chwila, a wszystko się skończy, a tego nie chciał. Chciał połączyć się z tym mężczyzną, chciał poczuć go całym sobą. Zaczął ruszać ręką powoli przygotowując kochanka do kolejnego etapu. Chcąc odwrócić jego uwagę od bólu zwiększył intensywność pieszczot językiem i drugą ręką. Czuł jak mięśnie mężczyzny odpowiadają na jego pieszczoty, mimo iż on sam przez cały czas nie wydał żadnego dźwięku. Jedynie palce zaciskające się co chwila na włosach były dowodem przyjemności jaką odczuwał. W pewnym momencie chłopak zabrał rękę i całując i przyszczypując wargami skórę kochanka zaczął się powoli podnosić na nogi. Dotarł do obojczyka i linii szczęki. Nie przestając całować zarzucił sobie jedną nogę kochanka na biodro. Tamten nie oponował, więc zrobił to samo z drugą nogą. Poczuł jak mężczyzna oplata go ciasno nogami i zarzuca ręce na szyję. Nawet przez materiał szlafroka czuł pulsujące pożądanie kochanka. Zastanawiał się czy tamten też czuje co się z nim dzieje. Nie przestając całować przeszedł ostrożnie w stronę łóżka. Pochylił się kładąc na nim kochanka, a kiedy tamten uwolnił go, zdjął szybko szlafrok i wrócił do całowania. W pewnym momencie, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, podniósł się, założył szybko kondoma, który leżał na stojącym obok łóżka nocnym stoliku, i podniósłszy biodra kochanka, wszedł w niego. I znowu nie usłyszał żadnego dźwięku, jedynie poczuł jak mężczyzna spiął mięśnie. Powoli pochylił się nad nim i zaczął całować. Najpierw obojczyk, szyję, linię szczęki, a na końcu usta. Były ciepłe i cholernie wygłodniałe. Jakby nigdy nikogo nie całowały. Przez moment chłopakowi zabiło mocniej serce. Chociaż wiedział, ze to niemożliwe, ale tak bardzo chciał być pierwszym, który całuje te usta, chciał być tym który pokazuje im radość pierwszego pocałunku. Im bardziej chciał, tym bardziej łapczywie i namiętnie je całował. Czuł jak kochanek, odpowiadając mu w ten sam sposób, doprowadza go do jeszcze większego wrzenia. Jak przez mgłę czuł ręce kochanka, najpierw wplecione w jego włosy, potem wędrujące powoli i pieszczotliwie po plecach, drażniące nerwy od nasady czaszki, poprzez linię kręgosłupa, aż do pośladków, pieszczonych zmysłowo i namiętnie. Nagle poczuł jak coś wdziera się w niego. Wiedział, że to palce kochanka przeszły do natarcia. Zaświtało mu nawet w głowie pytanie, jak to jest możliwe, jednak szybko zostało wypchnięte przez rozlewającą się po całym ciele rozkosz. Nową i zupełnie inną od tego co czuł do tej pory, jednakże równie wspaniałą. Już nie mógł wytrzymać. Z jego ust wychodziły niekontrolowane jęki, a biodra zaczęły się poruszać w tak tej dziwnej melodii wygrywanej przez jego własne serce, spotęgowanej prądem rozlewającym się od palców kochanka w jego własnym wnętrzu. Był jak w amoku, miał wrażenie jakby zespolił się z kochankiem w jedność, jakby jego własne pożądanie przeplatało się z pożądaniem tamtego doprowadzając ich obu na skraj szaleństwa. Mimo iż mężczyzna nie wydał z siebie żadnego głosu, nawet pojedynczego westchnięcia, to jednak chłopak dobrze wiedział, że odczuwa to wszystko tak samo jak on. Kropelki potu na twarzy, przyspieszony oddech i „taniec” wszystkich jego mięśni, powiedziały chłopakowi wszystko. Świadomość, że kochanek przeżywa ten akt równie mocno jak on, była przysłowiową kroplą przepełniającą czarę. Nagle poczuł jak traci wszystkie zmysły. Nie widział nic, nie słyszał nic i nie czuł nic. Z wyjątkiem tej ogarniającej go, niemożliwej do opisania rozkoszy. Nie wiedział, że w momencie, gdy jego rozkosz osiągnęła apogeum, jego kochanek wydał z siebie dźwięk. Jeden długi, przepełniony uczuciami krzyk, mówiący, że jego właściciel osiągnął stan najwyższej ekstazy. Kiedy wszystko już minęło chłopak opadł bezwładnie na kochanka. Chwilę tak leżał próbując uspokoić oddech i rozkołatane serce, a przyspieszony oddech tamtego przyjemnie pieścił mu ucho. W końcu zsunął się z mężczyzny, szybko pozbył się zużytego kondoma i położył na boku wpatrując w kochanka, który wciąż jeszcze nie doszedł całkiem do siebie.
- Mógłbyś zostać na noc? – zapytał nagle. Mężczyzna uważnie popatrzył na niego, ale nic nie powiedział. – Nie pamiętam nawet kiedy budząc się rano czułem obok siebie drugie ciało. Nie wiem dlaczego, ale nagle zapragnąłem przypomnieć sobie jak to jest – dodał wyjaśniająco.
- Ty nie pamiętasz, a ja nie wiem – powiedział mężczyzna. – Nie miałem okazji się dowiedzieć.
- Więc zrób to teraz. Zostań na noc.
- Czemu nie – mruknął cicho mężczyzna i przekręcił się na bok wtulając w klatkę piersiową kochanka. Ten objął go i zamknął oczy. Chwilę potem spali obaj.
Kiedy rankiem mężczyzna obudził się zobaczył chłopaka siedzącego na brzegu łóżka i czytającego jakąś kartkę.
- Matka nie mówiła ci, że nie grzebie się w cudzych portfelach, bez zgody właściciela? – spytał, jednak w jego głosie nie było cienia wyrzutu.
- Ty naprawdę masz raka – stwierdził chłopak. W jego głosie nie było słychać normalnego w takim przypadku zdziwienia.
- Przecież ci mówiłem – mruknął mężczyzna zabierając kartkę. Złożył ją i schował do portfela.
– Po co nosisz ze sobą wyniki badań?
– To na wypadek gdybym nagle gdzieś zasłabł. Wtedy lekarze będą mieli ułatwioną sprawę , nie będą musieli robić setki niepotrzebnych badań.
- Myślałem, że to tylko taki bajer dla wyrwania jakiejś dupy.
- Więc dlaczego się zgodziłeś?
- Bo ja wiem? – chłopak wzruszył ramionami. – Z nudów, z ciekawości, z litości... Wybierz sobie co chcesz.
- Może być wszystko, z wyjątkiem litości – odparł mężczyzna siadając obok chłopaka.
- Dlaczego? – chłopak popatrzył uważnie na mężczyznę. Jego twarz znowu nic nie wyrażała. Gdyby nie to, że widział jak zmieniła się w czasie stosunku, chłopak mógłby przysiąc, że jest wyciosana z kamienia.
- Mam dość litości. Rzygać mi się chce, jak widzę czyjąś litość – mruknął mężczyzna. – Kiedy moja choroba wyszła na jaw, wszyscy w koło nagle stali się dla mnie mili i obrzydliwie życzliwi. Pocieszali mnie i dodawali otuchy, trzęśli się za każdym razem gdy tylko kichnąłem, albo straciłem na chwilę równowagę. Obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Wszyscy w koło, nawet ci, którzy do tej pory nie zaszczycali mnie swoim spojrzeniem. Mówili, że to z troski o mnie, a ja wiedziałem, że kieruje nimi tylko i wyłącznie litość. Dlatego tak bardzo jej nienawidzę.
Chłopak milczał, nie bardzo wiedział co powiedzieć. Słuchał więc tego co mówił mężczyzna.
- To prawda, że śmierć zmienia człowieka, że widzi wszystko zupełnie inaczej. Ja też. Zobaczyłem wtedy jakie moje życie tak naprawdę było: zakłamane i puste. Mając świadomość, że niedługo się skończy postanowiłem zrobić to czego nigdy do tej pory nie robiłem, jak na przykład skok ze spadochronem czy seks z facetem.
- Więc to twój pierwszy raz? Czemu nie powiedziałeś wcześniej? Byłbym bardziej delikatny.
- Nie – mężczyzna pokręcił przecząco głową. – Dobrze jest jak jest. Chcę zapamiętać najwięcej ile można. Nie ważne czy to ból, czy przyjemność. Zresztą nie było tak źle - uśmiechnął się lekko – już nic nie czuję.
- To dobrze. Nie chciałbym mieć wyrzutów sumienia, że zostawię po sobie niemiłe wspomnienie – mówiąc to chłopak sięgnął po leżące na stoliku papierosy i zapalił jednego. Jednak nie zdążył się głębiej zaciągnąć, bo mężczyzna wyrwał mu papierosa z ust.
- Nie pal, bo skończysz tak jak ja – zgasił papierosa w popielniczce.
- Od papierosów nie dostaje się raka mózgu – mruknął zirytowany chłopak.
- Rak mózgu czy rak płuc, nieważne. Zaczyna się w jednym miejscu, a kończy w drugim.
- Jakby ci na mnie zależało.
Mężczyzna westchnął.
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia – odparł chłopak.
- Masz jeszcze całe życie przed sobą. Nie marnuj go, bo nagle obudzisz się i tak jak ja będziesz chciał desperacko zapamiętać najwięcej jak to możliwe, żeby móc przed śmiercią powiedzieć, że żyłeś a nie wegetowałeś.
- Moje życie, moja sprawa, jak je przeżyję – mruknął chłopak, ale nie sięgnął już po nowego papierosa.
- Masz rację – odparł mężczyzna wstając. Zaczął się powoli ubierać. – Nie musisz słuchać faceta, który zrezygnował z życia, w dodatku obcego. Jednak zastanów się nad tym co powiedziałem.
- Pomyślę – mruknął chłopak. – Jakbyś jeszcze kiedyś chciał seksu, to wiesz gdzie mnie szukać - powiedział widząc, że mężczyzna zbiera się do wyjścia.
- Nie sądzę, żebym chciał to powtórzyć, ale dzięki, będę pamiętał – i wyszedł zostawiając chłopaka sam na sam z jego niezbyt wesołymi myślami.
Minęło kilka dni. Mężczyzna odkrywał świat na nowo, a chłopak próbował zdobyć kochanka. Dość miał juz przelotnych znajomości i seksu na jedną noc. Chciał czegoś na dłużej, jednak okazało się iż to nie będzie takie proste. Każdego nowopoznanego kochanka porównywał do tamtego dziwnego faceta. Chociaż nie wiedział kim on jest, nie znał nawet jego imienia, to jednak zapadł mu on głęboko w pamięci. I nie tylko w pamięci. Jego ciało zapamiętało tę obezwładniającą rozkosz jaka go wtedy ogarnęła i za każdym razem, kiedy ktoś je pobudzał, pragnęło tego samego. Jednak nikt nie był w stanie mu tego zapewnić. Chłopak nie mógł tego zrozumieć. Jak zupełnie obcy facet, w dodatku robiący to po raz pierwszy, doprowadził go do takiego stanu. Doprowadzało go to do frustracji.
Któregoś razu, gdy za kolejnym, nietrafionym, kochankiem zamknęły się drzwi, usłyszał pukanie.
- Czego znowu zapomniałeś? – burczał gniewnie idąc w stronę drzwi. Chciał jak najszybciej zapomnieć o nim.
- Zdrowego rozsądku – usłyszał, a kiedy otworzył szerzej drzwi zobaczył jego. Ta sama kamienna twarz, jak wtedy, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Już zdążył przyzwyczaić się do tego, że nigdy więcej nie spotka tego dziwnego mężczyzny, gdy nagle pojawił się przed nim. Serce zabiło mu mocniej, a między nogami zaczął zbierać się prąd.
- Co ty tu robisz? – nie mógł opanować zdziwienia.
- Mogę wejść?
- Oczywiście – odsunął się wpuszczając gościa do środka. – Czyżbyś miał ochotę na powtórkę? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Masz jakieś plany na weekend? – mężczyzna zupełnie zignorował jego pytanie.
- Niespecjalnie – mruknął chłopak.
- Mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? – zapytał, chociaż dobrze wiedział, że bez względu na to, jaka ona będzie, i tak się zgodzi. Tylko po to żeby znowu móc być z tym mężczyzną.
- Chciałbym cię prosić, żebyś udawał mojego chłopaka.
- Słucham?
- Znajomy z pracy organizuje imprezę. Uparł się, że muszę na niej być.
- Jakoś nie widzę tu miejsca dla siebie.
- To ta cholerna litość – mruknął mężczyzna. – Im mniej czasu mi zostało tym mocniej i częściej wszyscy w koło chcą mnie uszczęśliwić. Wiesz, te gadki, typu, że powinienem odejść z tego świata szczęśliwy i uśmiechnięty – grymas niechęci wykrzywił twarz mężczyzny. – A ponieważ jestem sam, więc stwierdzili, że znajdą mi jakąś babkę, która da mi dziecko. Rozumiesz, że niby zostawię coś po sobie. Nie rozumieją, że ja chcę to życie przeżyć po swojemu i na siłę próbują mnie umawiać z różnymi laskami. Mogę się założyć, że na tej imprezie też będą jakąś mieli. Dlatego chcę, żebyś poszedł ze mną. Może jak zobaczą, że interesują mnie faceci, to dadzą mi spokój.
- Jesteś pewien? – zapytał chłopak. – Może akurat ta przypadnie ci do gustu.
- Może – mężczyzna wzruszył ramionami. – Może nawet kiedyś spotkam się z nią, przelecę ją, zakocham się w niej, kto wie. Wszystko jest możliwe. I nie mam nic przeciwko, pod warunkiem, że dzieje się to na moich warunkach. Jak sam powiedziałeś: moje życie, moja sprawa, jak je przeżyję. Dlatego chcę żebyś poszedł ze mną i udawał mojego chłopaka.
- Rozumiem.
- Więc jak, zgadzasz się? Zapłacę ci – dodał mężczyzna widząc, że chłopak nie odpowiada.
- Nie chcę pieniędzy.
- A co chcesz? – popatrzył uważnie na chłopaka.
Ten podszedł do mężczyzny tak blisko, że mógł wyczuć delikatny zapach wody po goleniu przeplatający się z zapachem własnym mężczyzny.
- Jedna noc z tobą. Tak jak wtedy – szepnął patrząc rozmówcy prosto w oczy. - Tylko tyle? - mężczyzna uniósł w zdziwieniu brwi. Chłopak zaczął zastanawiać się czy na tym świecie istnieje cokolwiek, co jest zdolne zmusić tego mężczyznę do żywszej reakcji.
- Aż tyle – mruknął i nie mogąc się powstrzymać pogłaskał mężczyznę po policzku. Widząc, że tamten nie odpycha go powoli przesunął palce na jego usta, które lekko rozchylone kusiły go. Szybko zastąpił palce ustami. I poczuł to samo co wtedy: ciepło, głód i coś jeszcze. Wmawiał sobie, że to tęsknota, tęsknota za tym co wtedy przeżyli.
A potem... Wprawdzie nie zrobili tego, tak jak poprzednim razem, w łóżku, tylko na podłodze i tym razem nie czuł palców kochanka wdzierających się do jego wnętrza, to jednak chłopak czuł się szczęśliwy i spełniony.
- Zostaniesz na noc? – spytał tak samo jak wtedy.
- Czemu nie – odpowiedział mężczyzna, tak samo niedbale jak wtedy, nie patrząc nawet na kochanka. Może gdyby popatrzył, to zobaczył by jak tamten uśmiecha się zadowolony.
Słysząc odpowiedź chłopak szybko ściągnął z łóżka poduszki i kołdrę i rozłożył na podłodze.
- O której ma być ta impreza? – spytał chłopak.
- Przyjadę po ciebie o osiemnastej.
- Jakieś wymagania co do ubioru?
- Nie, ale mógłbyś być trochę zazdrosny i zaborczy.
- Czemu?
- Będę miał przynajmniej wymówkę, żeby nie tańczyć z żadną z dziewczyn i nie prowadzić kretyńskich rozmów, tylko po to żeby wszyscy mogli potem spokojnie powiedzieć, że odwalili obowiązek względem nieuleczalnie chorego kolegi i do samego końca próbowali podtrzymać go na duchu.
- Skoro tak do tego podchodzisz, to po cholerę idziesz na tą imprezę?
- Dla świętego spokoju. Jeżeli nie pójdę teraz, to będą mi truli dupę non stop, aż w końcu im ulegnę. Lepiej więc odwalić to teraz i mieć spokój na resztę życia.
- Rozumiem, chociaż jak dla mnie, trochę to pokręcone.
- Dlatego to ja mam wszystko pod kontrolą. Ty tylko rób to o co cię proszę.
- A jest szansa, że ty zrobisz to o co ja cię poproszę? – zapytał cicho chłopak.
- Co takiego? – mężczyzna odwrócił głowę w stronę kochanka i popatrzył mu w oczy.
Chłopak bez słowa pocałował mężczyznę, jednocześnie delikatnie pieszcząc jego męskość.
- Tylko tyle? – mruknął mężczyzna odwzajemniając pocałunek.
- To dopiero początek - odparł chłopak przechodząc do bardziej konkretnych pieszczot.
- Jeżeli przekonasz mnie, że nie będę później tego żałował...
- Na pewno nie będziesz –szepnął chłopak nie przestając całować.
Słowa dotrzymał. Nie raz, nie dwa i nie trzy, ale kilka razy z rzędu pokazał iż jest w stanie doprowadzić siebie i kochanka do szczytowania i przeżywania rozkoszy równie intensywnie jak za pierwszym razem. W końcu, po którymś z kolei razie wymęczeni usnęli wtuleni w siebie nawzajem. Kiedy rano chłopak się obudził mężczyzny już nie było. Westchnął smętnie. Przez moment nawet pomyślał, że to wszystko było snem. Jednak ślady zaschniętej spermy, zarówno na jego ciele, jak i na pościeli dowodziły, że jednak przeżył to naprawdę. Uśmiechnął się. Nikt nigdy nie zafundował mu takiego seksu. Miał nadzieję, że ta sobotnia impreza nie będzie ostatnią i że jeszcze kiedyś będą mogli się spotkać i powtórzyć to.
W końcu nadeszła sobota. Zgodnie z umową, równo o osiemnastej mężczyzna zadzwonił do drzwi, a kiedy chłopak otworzył, uważnie mu się przyjrzał. Czarne dżinsy typu „rurki” i czarna koszulka z krótkim rękawem idealnie opinały ciało podkreślając wysportowaną sylwetkę.
- Ciekawe – mruknął mężczyzna podchodząc bliżej.
- Co takiego? – zaniepokoił się chłopak.
- Takie banalne ciuchy, a potrafią osiągnąć całkiem niezły efekt. I do tego jeszcze ten zapach – mruknął zamknąwszy oczy.
- Podoba ci się?
- Pasuje do ciebie – mężczyzna otworzył oczy i popatrzył na chłopaka tak, że tamtemu aż zrobiło się gorąco między nogami.
- Więc może być?
- Oczywiście. Myślę, że powalisz ich wszystkich na kolana. Chodźmy – wyszedł.
Przez całą drogę nie zamienili ani słowa. Chłopak uważnie obserwował krajobraz za szybą. Widział jak pojawia się coraz mniej bloków i coraz więcej domków rodzinnych. To mogło oznaczać tylko jedno: wyjeżdżali z centrum, do dzielnicy, zwanej potocznie „dzielnicą willową”, chociaż stojące tu domki były zwyczajne i nie wyróżniały się żadnym przepychem. W końcu stanęli. Zanim wysiedli mężczyzna udzielił ostatnich instrukcji towarzyszowi.
- Jakby się pytali jak się poznaliśmy, to odpowiedz enigmatycznie, ze przez znajomego znajomego. Pytania o seks ignoruj zupełnie. Na wszystkie inne pytanie dotyczące mnie, albo naszych stosunków udzielaj wymijających odpowiedzi. Zrozumiałeś?- Chłopak tylko kiwnął głową. – To dobrze. Mam nadzieję, że nie będą cię za bardzo męczyć. Jakbyś czuł się za bardzo zagrożony, to po prostu przyjdź do mnie. I pamiętaj: masz być zazdrosny i zaborczy.
- Pamiętam.
-W takim razie chodźmy – wysiedli z samochodu i weszli na teren posiadłości.
Mężczyzna jeszcze nie zdążył oderwać palca od dzwonka, a już otworzyły się drzwi i ukazał się w nich właściciel domu.
- Jednak przyjechałeś.
-Jakbym miał wyjście – mruknął mężczyzna wchodząc głębiej.
- A to kto? – spytał właściciel wskazując głową na chłopaka.
- Przecież mówiłem, że przyjadę z kimś – odparł mężczyzna pozbywając się butów.
- Ale powiedziałeś, że to będzie ktoś kogo kochasz. Założyłem, że to będzie jakaś super laska.
- To źle założyłeś – mruknął mężczyzna.
W tym momencie podeszła do nich dziewczyna.
- Słuchaj Marek... O, jednak przyjechałeś – stwierdziła zobaczywszy z kim rozmawia właściciel domu.
- Witaj Karolino.
-A to kto? – spytała spoglądając na chłopaka. Uwagi mężczyzny nie umknął jej pożądliwy wzrok, jakby w myślach już rozbierała go.
- To mój chłopak – odparł spokojnie mężczyzna.
- Chłopak?- dziewczyna zdziwiła się i spojrzała uważnie na mężczyznę. – To ty jesteś pedałem?
- Nie bądź wulgarna – mężczyzna zmarszczył gniewnie brwi.
- Nie rozumiem czego się czepiasz – kobieta wydęła usta. - Przecież powiedziałam prawdę.
- Może i prawdę, ale to nie znaczy, że musisz być tak wulgarna. Czy słowo „pedał” jest jedynym jakiego można w tym wypadku użyć?
- Oj, czepiasz się – Karolina lekceważąco machnęła ręką.
- Więc nie będzie problemu jeżeli na ciebie będę mówił: dziwka?
- Słucham?
- Dziwka – powtórzył mężczyzna bezbarwnym głosem.
- Jak śmiesz...
- Nie rozumiem o co się wściekasz - wzruszył ramionami. - Przecież powiedziałem prawdę. Zmieniasz facetów średnio raz na tydzień. Zupełnie jak dziwka. Skoro ty chcesz mówić prawdę o mnie, więc ja chyba też mogę mówić prawdę o tobie. Nie uważasz?
Dziewczyna otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale tylko milczała. Widać było jak usiłuje coś wymyślić żeby tylko odgryźć się rozmówcy. Niestety nie udało jej się, więc tylko zamknęła usta i odeszła.
- Ty też masz zamiar się obrazić, albo powiedzieć coś złośliwego? – mężczyzna uważnie spojrzał na Marka. –Jeżeli tak, to nie mam zamiaru dłużej tu zostawać – i zaczął powoli ubierać buty.
- Ależ skąd. Po prostu trochę mnie to zaskoczyło. Może w końcu wejdźcie do środka – Marek szybko zmienił temat i odwrócił się prowadząc gości do salonu, gdzie już było parę osób zajętych luźnymi rozmowami. Obecni przywitali się z mężczyzną i jego towarzyszem, a gdy dowiedzieli się jaki rodzaj stosunków panuje między nimi, rozmowa szybko zeszła na jeden temat. Zgodnie z tym co ustalili wcześniej, chłopak na każde niebezpieczne, jego zdaniem, pytanie udzielał wymijającej odpowiedzi, a gdy nie wiedział co powiedzieć, z pomocą przychodził mu mężczyzna. W końcu towarzystwo chyba zrozumiało, że nie wyciągną więcej informacji i rozbili się na mniejsze grupki. Mężczyzna pociągnął chłopaka na stojącą w rogu kanapę.
- To było straszne – mruknął chłopak siadając.
- To dopiero początek – powiedział mężczyzna podając towarzyszowi szklankę z drinkiem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Na razie badali grunt. Teraz przystąpią do głównego uderzenia.
- Mówiłeś, że jak mnie zobaczą to zrezygnują z pomysłu z laską.
- Nie. Powiedziałem, że MOŻE zrezygnują. Wychodzi na to, że im to nie wystarczy – mruknął mężczyzna prześlizgując się wzrokiem po pozostałych.
- Więc co teraz robimy?
- Gramy dalej – mężczyzna wzruszył ramionami.
- A tak przy okazji, to którą laskę chcieli ci podsunąć?
- Widzę dwie nowe twarze, więc to na pewno któraś z nich.
- Które to? – zainteresował się chłopak.
- Jednak to ta brunetka gadająca z Markiem – chłopak uważnie popatrzył na wymienioną parę – a druga to ta blondynka siedząc w fotelu w rogu pokoju.
- Obie są całkiem ładne – mruknął chłopak. – Ciekawe która z nich.
- Ja bym postawił na blondynkę.
- Dlaczego?
- Jest w moim guście – mruknął mężczyzna.
- Lubisz blondynki?
- Acha.
- Więc ja też jestem w twoim guście?
Mężczyzna uważnie popatrzył na rozmówcę.
- Kto wie... - odparł enigmatycznie i wrócił do obserwowania towarzystwa znad szklanki z napojem.
W tym momencie ktoś włączył nastrojową muzykę.
- Chodź – powiedział mężczyzna odstawiając szklankę na stół. Pociągnął chłopaka na środek pokoju i objął go w pasie.
- Co robisz? – zdumiony chłopak dopiero po chwili odzyskał głos.
- A jak myślisz? Właśnie tańczę z moim chłopakiem – mruknął i pocałował chłopaka w szyję.
- Nie uważasz, że to ja powinienem to robić? – mruknął chłopak czerwieniąc się.
- Trochę dziwnie by to wyglądało, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś niższy ode mnie – odparł mężczyzna nie zaprzestając pieszczot.
W tym samym momencie chłopak poczuł jego rękę na swoim pośladku. Przytulił się jeszcze bardziej i kładąc głowę na obojczyku towarzysza, skupił się na muzyce. Przez jakiś czas tańczyli przytuleni, ignorując zupełnie ciekawskie spojrzenia. W pewnym momencie mężczyzna odezwał się cicho nie otwierając oczu.
- Wiesz na co mam ochotę?
- No? – mruknął leniwie chłopak także nie otwierając oczu. Nastrojowa muzyka i ciepło bijące od mężczyzny wprawiły go w dobry nastrój, którego nie chciał psuć jakimiś rozmowami.
- Chciałbym poczuć jak wchodzisz we mnie. Tu i teraz.
- Słucham? – chłopak zdziwiony popatrzył na mężczyznę.
- Chcę żebyś mnie zerżnął. Tu i teraz.
- No wiesz, tak przy wszystkich? – mruknął chłopak, chociaż to co usłyszał sprawiło, że jego serce zabiło mocniej.
- W takim razie chodźmy – pociągnął chłopaka.
- Dokąd? – zaniepokoił się tamten, ale nie otrzymał odpowiedzi.
Chwilę potem stali zamknięci w ubikacji.
- Czujesz? – mężczyzna wziął rękę chłopaka i położył na swoim kroczu. Nawet przez materiał można było wyczuć jak jego męskość pulsuje i próbuje się uwolnić.
- Ale się napaliłeś –mruknął chłopak rozpinając spodnie kochanka.
- To wszystko twoja wina – odparł mężczyzna nie przestając całować chłopaka. – Twoja i tej cholernej muzyki.
Szybko pozbawił chłopaka spodni i uklęknął. Czarne bokserki idealnie opinały ciało uwidaczniając wypukłość. Mężczyzna zaczął ją przygryzać, ssać i lizać, powodując, że zaczęła rosnąć. Jednocześnie pieścił pośladki chłopaka doprowadzając jego serce do szybszego bicia. Słyszał jak oddech chłopaka przyspiesza, a jego ciało reaguje na pieszczoty. Ściągnął bokserki i wziął w usta nabrzmiałą do granic możliwości męskość. W pewnym momencie poczuł jego ręce w swoich włosach. Poczuł jak naciskając nadają tempo pieszczot. Jednak w pewnym momencie chłopak odciągnął głowę mężczyzny od swojej męskości. Ten zdziwiony popatrzył na kochanka. Stał z na wpół przymkniętymi oczami.
- Zaraz dojdę – jęknął chłopak ciężko dysząc.
Słysząc to mężczyzna zsunął bieliznę do kostek i opierając się o sedes wypiął w stronę kochanka. Ten złapał mężczyznę za pośladki i bez żadnego ostrzeżenia wszedł w niego. Mężczyzna syknął z bólu. Chcąc odwrócić od niego uwagę mężczyzny chłopak złapał jedną ręką jego twarz i odwrócił w swoją stronę, tak że mógł go pocałować. Drugą ręką pieścił nabrzmiałą męskość kochanka. Chwilę p...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gbp.keep.pl