Fielding Joy - Ulica Szalonej Rzeki

image Indeks       image Finanse,       image Finanse(1),       image Filozofos,       image Fesenjan,       image Fenix,       

Odnośniki

Fielding Joy - Ulica Szalonej Rzeki, Islam, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOY FIELDING
Ulica Szalonej Rzeki
Podziękowania
Ludzie bez przerwy pytają mnie, skąd biorę tytuły swoich po-
wieści. Odpowiadam, że za każdym razem jest inaczej. Czasami
tytuł bywa najprostszą sprawą - po prostu sam przychodzi mi do
głowy, a wówczas wokół niego powstaje cała książka, jak na przy-
kład w wypadku
The Deep End.
Czasami rodzi się w trakcie pisania.
Jakaś fraza czy wyrażenie, czasami nawet pojedyncze słowo, wyła-
nia się z tekstu i żąda, żeby umieścić je na początku i koniecznie w
centralnym miejscu. Najlepszy przykład to
See Jane Run
.
Czasem
wymyślanie tytułu to prawdziwa męka... Kończę pracę i wciąż nie
mam pojęcia, jak ją nazwać. Tak było z
Don't ery now
.
Niekiedy
trudno jest dokonać wyboru, bo tyle pojawia się przede mną możli-
wości. Tu mogę przytoczyć przykład
Grand Avenue
.
Szczęśliwym
trafem
Ulica Szalonej Rzeki
mieści się w pierwszej kategorii.
Byłam właśnie w podróży związanej z pisaniem pewnej książki
- proszę, nie pytajcie, o którą chodzi - i droga zawiodła mnie do
Ohio, a dokładnie mówiąc, do Cincinnati i Dayton. Będąc tam, za-
uważyłam drogowskaz kierujący do ulicy Szalonej Rzeki i pomyśla-
łam: Cóż to za wspaniały tytuł! Zachowałam tę nazwę gdzieś na dnie
pamięci w nadziei, że pewnego dnia zrobię z niej użytek. W tym
miejscu muszę przyznać, że tak naprawdę nigdy nie odwiedziłam
prawdziwej ulicy Szalonej Rzeki i nie mam pojęcia, czy ulica i do-
my, które powstały w mojej wyobraźni, mają coś wspólnego z rze-
czywistością. Po prostu spodobała mi się sama nazwa. Mam nadzie-
ję, że ta powieść zasłuży na wasze uznanie i wybaczycie mi, że po-
zwoliłam się ponieść fantazji.
Teraz chcę podziękować następującym osobom za ich nie-
zmienną pomoc i wsparcie, na jakie zawsze mogę liczyć - Owenowi
Lasterowi, Larry'emu Mirkinowi. Beverly Slopen, Emily Bestler,
Sarah Braham, Jodi Lipper, Judith Curr, Louise Burke, Mayi Mayje-
e, Johnowi Neale, Stephanie Gowan, Susannie Schell, Alicii Gordon
i całej reszcie wspaniałych ludzi, którzy pracują w William Morris
Agency, Atria Books w Nowym Jorku i Doubleday w Kanadzie. Pra-
gnę też podziękować wszystkim moim wydawcom i tłumaczom na
całym świecie. Jestem naprawdę bardzo wdzięczna za wasz entu-
zjazm i ciężką pracę. Specjalne wyrazy uznania należą się zespołowi
z wydawnictwa Goldmann w Niemczech - Klausowi, Giorgiowi,
Claudii i Heldze - za zorganizowanie mi zeszłej jesieni wspaniałego
tournee po ich kraju. Chciałabym również pozdrowić Weronikę, za
którą bardzo tęsknię.
Z całego serca dziękuję Corinne Assayg, która stworzyła moją
stroną w Internecie i sprawuje nad nią pieczę, i wszystkim licznym
czytelnikom, którzy przysyłają mi e-maile, żeby powiedzieć, jak bar-
dzo lubią moje książki - i nawet tym, którzy są wręcz przeciwnego
zdania. Cieszy mnie, że sprawiam ludziom przyjemność, ale też
wiem, że uszczęśliwienie wszystkich jest zwyczajnie niemożliwe,
ponieważ czytanie jest czymś bardzo osobistym i podlega subiektyw-
nym ocenom. Mogę jedynie dążyć do tego, by każda kolejna książka
była coraz lepsza i mieć nadzieję, że z biegiem czasu choć trochę
udało mi się poprawić swój warsztat.
Dziękuję także Carol Kripke za zgłębianie problemu, dlaczego
konkretni ludzie zachowują się w ten, a nie w inny sposób. Jej spo-
strzeżenia okazały się niezwykle pomocne przy tworzeniu paru po-
staci czasowo zamieszkujących przy ulicy Szalonej Rzeki.
Ogromne buziaki dla moich wspaniałych córek. Shannon i An-
nie, które są moim natchnieniem i prawdziwą dumą, i dla mojego
męża, Warrena, który koniecznie chce w obie strony prowadzić sa-
mochód, kiedy jak co roku jedziemy na Florydę. Twierdzi, że czuje
się o wiele lepiej za kierownicą niż na fotelu pasażera, gdy ja wystę-
puję w roli kierowcy. Od stycznia siedemdziesiątego piątego roku
służy mi jako szofer i przewodnik podczas naszych podróży, chcę
więc publicznie podziękować mu za jego wysiłki, niezmiennie dobry
nastrój i wytrwałość.
PROLOG
Dochodziła właśnie trzecia rano, jego ulubiona pora dnia. Niebo
było jeszcze ciemne, a ulice świeciły pustkami. Większość ludzi
wciąż spoczywała w łóżkach, pogrążona we śnie tak samo jak ta ko-
bieta w sypialni przy końcu korytarza. Przez moment zastanawiał się,
czy coś jej się śni, i myśl, że oto senny koszmar tak bliski jest speł-
nienia, wywołała na jego ustach radosny uśmiech.
Roześmiał się, uważając, by nie wydać przy tym żadnego dźwię-
ku. Nie ma sensu jej budzić, dopóki nie zdecydował, co ma zamiar
zrobić. Wyobraził sobie, jak się porusza, jak siada na łóżku i potrzą-
sając głową, patrzy, jak on się zbliża, a na jej twarzy pojawia się
znajomy wyraz rozbawienia zmieszany z ledwie skrywaną pogardą.
Słyszał tę pogardę w jej niskim, wiecznie schrypniętym głosie. Jak
zwykle cały ty, powiedziałaby mu, zawsze wszystko robisz na wariata
i ładujesz się w coś bez sprecyzowanego planu.
Ale tym razem mam plan, pomyślał, prostując się. Przez chwilę
podziwiał swoją szczupłą sylwetkę i twarde bicepsy widoczne spod
krótkich rękawów czarnego T- shirta. Zawsze przywiązywał dużą
wagę do wyglądu, a teraz, w wieku trzydziestu dwóch lat, był w
lepszej formie niż kiedykolwiek przedtem. To dzięki pobytowi w
więzieniu, pomyślał i znów roześmiał się bezgłośnym śmiechem.
Nagle do jego uszu doleciał jakiś ostry dźwięk, więc odwrócił się
w kierunku otwartego okna. Liść ogromnej palmy łomotał w górną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gbp.keep.pl