Odnośniki
- Indeks
- FictionalReality-MAGAZINE-04, Fictional Reality Gaming -Magazine
- Feist Raymond E - Opowieść o wojnie z wężowym ludem 04 - Odpryski strzaskanej korony, Feist Raymond
- FiM 13 5.04.2012, Fim
- Filmy 2011-04-06, gruby102, gruby102
- Feist Raymond E - 04 Odpryski Strzaskanej Korony, Feist, saga o wojnie z wężowym ludem
- Fern Michaels - 04 Dzieci Maggie, Saga Teksasu
- Feist Raymond E. - Mrok w Sethanon (SCAN-dal 876) (www.cuwroclaw.blogspot.com), Biblioteka Konesera
- Fakty i Mity 04 2012, polskıe
- Filozofia Współczesna - 03.04.2011.r,
- Feist Raymond E. - Mrok w Sethanon (www.cuwroclaw.blogspot.com), Biblioteka Konesera
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
|
Feehan Christine - Mrok 04 - Mroczna magia, Feehan Christine
[ Pobierz całość w formacie PDF ] FEEHAN CHRISTINE MROK CZ. 4 “DARK MAGIC” MROCZNA MAGIA Tłum. Joanna JKK i milila87 ROZDZIAŁ PIERWSZY Noc pulsowała życiem, biciem serc niezliczonej liczby ludzi. Szedł między nimi niewidziany, niewykryty, poruszając się z płynną gracją dzikiego drapieżnika. W nozdrzach silnie odczuwał ich zapach. Mdłe perfumy. Pot. Szampon. Mydło. Alkohol. Narkotyki. AIDS. Słodka, zdradliwa woń krwi. Jakże wielu ludzi w tym mieście. Bydło. Owce. Zdobycz. Miasto było znakomitym miejscem do polowań. Lecz on pożywił się już tego dnia, więc pomimo, że krew szeptała do niego, kusząc obietnicą siły, potęgi, uwodzicielską gorączką podniecenia, powstrzymał się od ulegania swoim pragnieniom. Po tych wszystkich wiekach stąpania po ziemi, wiedział, że cicho szeptane obietnice były bez pokrycia. Miał już olbrzymią moc i siłę, wiedział, że gorączka, jakkolwiek by nie była kusząca, była taką samą iluzją jak ludzkie narkotyki. Stadion w tym nowoczesnym mieście był ogromny, zapchany tysiącami ludzi. Przeszedł obok strażników bez chwili wahania, bezpieczny, wiedząc, że nie mogą wykryć jego obecności. Pokaz magii- łączący wyczyny ucieczki, zniknięcia i tajemnicy – był już prawie zakończony, a oczekiwanie- ciche i wstrzymujące oddech- zaległo wśród tłumu. Na scenie słup mgły wzniósł się z miejsca, gdzie, chwilę wcześniej stała sama iluzjonistka. Wmieszał się cienie, jego blade, srebrzyste spojrzenie wbijało się w scenę. Wtedy z mgły wyłoniła się ona- spełnienie fantazji każdego mężczyzny- marzenie o gorących, parnych nocach. Na satynie lub jedwabiu. Oczarowująca gracja ruchów kobiety przywodziła na myśl tajemniczą, mistyczną mieszankę niewinności i uwodzenia. Gęste granatowo-czarne włosy opadały falującą kaskadą aż do jej bioder. Biała wiktoriańska koronka sukni zakrywała jej ciało, unosząc wysokie, pełne piersi i formując jej wąską klatkę piersiową wraz z wciętą talią. Małe perłowe guziki u dołu sukni były rozpięte od rąbka aż do pół uda, ukazując przelotnie ponętne pięknie ukształtowane nogi. Jej znak firmowy- ciemne okulary- zasłaniały oczy, ale przyciągały uwagę do kuszących ust, idealnych zębów oraz klasycznych rysów twarzy. Savannah Dubriński, jedna z największych magików na świecie. Mężczyzna wytrzymał już blisko tysiąc lat ponurej pustki. Bez radości, gniewu, bez pożądania. Żadnych emocji. Nic, oprócz przyczajonego wewnątrz głodnego, niezaspokojonej bestii. Nic prócz rosnącej ciemności, plamy rozrastającej się w jego duszy. Jasne oczy ślizgały się po niewysokiej, idealnej figurze, a potrzeba nagle w niego uderzyła. Twarda. Brzydka. Bolesna. Jego ciało spuchło, stwardniało, każdy mięsień napiął się, gorący i bolesny. Palce zgięły się wolno wzdłuż oparcia fotela, wbijając się głęboko i pozostawiając widoczne odbicie ludzkich palców w metalu. Pot kroplił mu się na czole. Pozwolił, aby ból przepływał przez niego. Smakując go. Czuł. Jego ciało nie tylko jej pragnęło. Żądało jej, płonęło za nią. Zwierzę uniosło swój łeb i spoglądało na nią, znacząc ją, roszcząc swych praw do niej. Ostry, niebezpieczny i okrutny głód narastał. Na scenie dwójka asystentów zaczęła zakuwać ją w łańcuchy, ich ręce dotykały jej miękkiej skóry, ich ciała ocierały się o nią. Niski warkot narastał mu w gardle, jego jasne oczy płonęły dziką czerwienią. W tej chwili tysiąc lat samokontroli zniknęło w ogniu, uwalniając niebezpiecznego drapieżnika. Wiedział, że nikt nie jest już bezpieczny, śmiertelnik czy nieśmiertelny. Na scenie głowa Savanny uniosła się i odwróciła, jak gdyby wyczuwała niebezpieczeństwo, mały jelonek schwytany w pułapkę, przyszpilony do ziemi. Jego wnętrzności zacisnęły się gorąco. Uczucia. Ciemne pożądanie. Dzika żądza. Silna, prymitywna potrzeba posiadania. Zamknął oczy i odetchnął głęboko. Wyczuł jej strach i był z niego zadowolony. Myśląc, że jest just stracony na cała wieczność, nie dbał o to, że uczucia mogą być tak intensywne by doprowadzić go na skraj przemocy. Były prawdziwe. Możliwość odczuwania była radosna, bez względu na to ja niebezpieczne były to uczucia. Nie miało dla niego znaczenia, że niesłusznie ją oznaczył jako swoją, że zgodnie z prawem nie należała do niego, że manipulował wynikiem ich związku nawet przed jej urodzeniem, że złamał praw swojego ludu by ją posiadać. Nic nie miało znaczenia. Jedynie to, że wreszcie była jego. Wyczuł poszukiwania jej umysłu, otarły się o niego jak skrzydła pięknego motyla. Lecz on był prastary, potężny, a jego wiedza przerastał granice Ziemi. Był tym, o którym przedstawiciele jego własnego gatunku mówili szeptem, z trwogą, strachem i lękiem. Mroczny. Mimo przeczucia niebezpieczeństwa, nie miała szans aby go odnaleźć, aż sam na to nie pozwoli. Jego usta rozciągnęły się w cichym warczeniu gdy blond pomocnik położył rękę na twarzy Savanny i odcisnął pocałunek na jej czole, zanim zamknął ją, zakutą w kajdany i związaną, w stalowej skrzyni. Kły wysunęły mu się w ustach i bestia spoglądała na tego człowieka zimnym, nieruchomym spojrzeniem mordercy. Z rozmysłem skupił się na gardle blondyna- pozwolił mu poczuć, tylko na jedną chwilę, agonię uduszenia. Mężczyzna złapał się za gardło i potknął się, później doszedł do siebie, wciągając powietrze do płuc. Rzucił szybkie, nerwowe spojrzenie dookoła, na próżno próbując wejrzeć w publiczność. Ciągle ciężko jeszcze oddychając, odwrócił się by pomóc opuścić stalową skrzynię do pomieszczenia zalanego wodą. Niewidoczny drapieżca miękko warknął ostrzeżenie, śmiertelny, groźny dźwięk, który mógł usłyszeć jedynie blondyn. Mężczyzna na scenie pobladł widocznie i mruknął coś do drugiego pomocnika, który szybko potrząsnął głową marszcząc brwi. Podczas gdy powrót możliwości odczuwania przyniósł starszemu nieopisaną radość, utrata kontroli natomiast była niebezpieczne, nawet dla niego. Odwrócił się od przedstawienia i opuścił stadion, a każdy krok oddalający go od Savanny był bolesny. Mimo to zaakceptował ból, ciesząc się możliwością jego odczuwania. Sto pierwszych lat jego istnienia było dziką orgią uczuć, zmysłów, mocy i pożądania- nawet dobroci. Ale z wolna, nieubłaganie, ciemność która narażała na niebezpieczeństwo duszę męskich przedstawicieli Karpatian niemających towarzyszki życia, upomniała się również o niego. Emocje wyblakły, kolory znikły, aż po prostu tylko istniał. Eksperymentował, odkrywał moc i wiedzę oraz zapłacił za to wysoką cenę. Pożywiał się, polował, zabijał kiedy uznawał to za właściwe. A ciemność zawsze gęstniała, grożąc skażeniem jego duszy na zawsze, zamianą w jednego z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgbp.keep.pl
|