Fforde Katie - Dom Flory(1)

image Indeks       image Finanse,       image Finanse(1),       image Filozofos,       image Fesenjan,       image Fenix,       

Odnośniki

Fforde Katie - Dom Flory(1), Kuciapka123

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Rozdział pierwszyMiauczenie, które dochodziło z plastikowego pudła sto­jącego na podłodze, zaniepokoiło Florę. Zdenerwowanaspojrzała na leżącą obok jej nóg skrzynkę, zastanawiającsię, czy Imelda właśnie się okociła, czy też po prostu na­rzeka, że w gorący letni dzień jest zamknięta w klatce.- Proszę, maleńka, tylko nie teraz! - błagalnie wymam­rotała Flora przez zaciśnięte zęby. - Wytrzymaj jeszcze tro­chę. Po spotkaniu znajdę ci nocleg gdzieś, gdzie lubią koty.Zdawała sobie sprawę, że rozmowa z kotem ma na celujedynie opóźnienie nieuniknionego, więc podniosła klatkęz miauczącą Imeldą w środku, na jedno ramię założyłatorebkę, przez drugie przerzuciła torbę z rzeczami na noci weszła po schodach na górę. Żałowała trochę, że wybrałanowe buty. Były wprawdzie nieziemsko piękne, główniedzięki wprost boskiej sztucznej piwonii między palcami,ale niestety nigdy jeszcze ich nie nosiła, więc potwornie jąuwierały. Flora nie należała do osób gotowych poświęcićurodę na rzecz wygody, więc starała się zapomnieć o two­rzących się na jej stopach odciskach i zadzwoniła do drzwi.Jej własne nazwisko wyryte na mosiężnej tabliczce obokguzika sprawiło, że przeszył ją dreszcz - oto rodzinny inte­res, do którego miała się przyłączyć.Drzwi otworzyła ubrana na granatowo wysoka kobieta.Była od Flory nieco starsza, a swoim poważnym wyglądem7przypominała harcmistrzynię. Może moje buty nie są zbytodpowiednie, pomyślała Flora, żeby dodać sobie otuchy,ale w taki upał granatowy na pewno wcale nie pomaga.Zdała sobie sprawę, że w innych okolicznościach z ochotąpomogłaby jej zmienić wizerunek.- Dzień dobry - powitała ją kobieta z wyuczonymuśmiechem. - Pani Flora, jak mniemam. Proszę wejść. Niemogliśmy się doczekać, zwłaszcza Charles.Flora też się uśmiechnęła.- Mam nadzieję, że nie przeszkadza państwu, że wzię­łam ze sobą kota. Nie mogę zostawić jej w samochodziew ten upał. A poza tym jest w bardzo zaawansowanejciąży.Kobieta spojrzała na pudło, a między jej brwiami pojawi­ła się niewielka zmarszczka.- Cóż, w zasadzie nie, pewnie na chwilę nie powinnobyć problemu. Chociaż obawiam się, że jestem bardzouczulona na koty.- Ojej! Pewnie powinnam zostawić ją na chwilę poddrzwiami. - Flora przygryzła dolną wargę, żeby dać dozrozumienia, że tak naprawdę nie może zostawić Imeldydalej niż w pobliżu własnych stóp. - Niestety, może sięokocić w każdej chwili.- Niech pani wejdzie - odparła kobieta. Jej profesjona­lizm trochę przygasł. - Tu zwykle urzędujemy. - Otworzy­ła drzwi pokoju, którego większą część zajmował stół. Wo­kół niego stało kilka wolnych krzeseł.Jedyną osobą w pokoju był wysoki, dość pospolitej uro­dy, ale jednak przystojny mężczyzna, ubrany w ciemnygarnitur i bardzo tradycyjny krawat. Wstał. To musiał byćCharles, jej kuzyn, piętnastomilionowa woda po kisielu.Nie wyglądało to najlepiej. Osobisty urok zawsze ułat­wiał Florze drogę przez życie i nauczyła się na nim pole­gać, potrafiła więc rozpoznać kilka typów ludzi, którzy byli8na niego odporni. Charles był niemal podręcznikowymprzykładem, była tego pewna. Nie lubił dziewczyn w ład­nych butach, w sukienkach na ramiączkach i niepoważnejbiżuterii. Wolał rozsądne kobiety w prostych, klasycznychczółenkach, albo co najwyżej pantoflach na średnim ob­casie. Jego wyobrażeniem dobrego smaku był jednorzędo­wy naszyjnik z prawdziwych pereł z kolczykami do paryplus może, od święta, bransoletka.Gdy ubrana wedle powyższych reguł dobrego smaku ko­bieta, która wprowadziła ją do środka, dotknęła jej ramie­nia i powiedziała: - Kochanie, to jest Flora - ta wcale sięnie zdziwiła, widząc na palcu jej lewej ręki pierścionekzaręczynowy z szafirem i diamentem. Doskonała parawiejskich bogaczy.- Floro - powiedział Charles, wyciągnąwszy dłoń. - Miłocię wreszcie poznać po tylu latach. - W jego głosie niebyło zadowolenia.- Uhmm... - Flora uścisnęła mu dłoń, uśmiechnęła sięi skinęła głową. Ona też nie była szczególnie uszczęśliwiona.Przewróciła swoje życie do góry nogami, żeby przyłączyć siędo rodzinnego interesu, ale właśnie zdała sobie sprawę, żeo wiele za mało o nim wiedziała. Charles i jego godna, trady­cyjnie ubrana narzeczona nie chcieli jej i nie mieli zamiarusprawić, by czuła się mile widziana, a jej pobyt na wsi mógłokazać się potwornie nudny. Wyglądało na to, że musi wypićpiwo, którego sobie nawarzyła, albo przynajmniej przetrwaćdo czasu, gdy wygaśnie umowa na wynajem jej mieszkaniaw Londynie. - Mnie również miło cię poznać. Nie mampojęcia, dlaczego nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy.- Kiedy byłaś młodsza, mieszkałaś przez lata za granicą,- powiedział trzeźwym głosem, jakby o tym zapomniała.- To pewnie dlatego. Ominęło mnie sporo ślubów w ro­dzinie. - Uśmiechnęła się. - Ale może chociaż będę nanastępnym?9- Ach, właśnie, jeszcze się nie poznałyście? To jest An­nabella, Annabella Stapleton. Moja narzeczona i być możeprzyszła wspólniczka w interesach. - Jego uśmiech, choćbardzo konwencjonalny, ujawnił przynajmniej, że myje zę­by, co zawsze było jakąś zaletą.- Miło mi - powiedziała Flora, wyrzucając sobie w du­chu, że nie dowiedziała się czegoś więcej o firmie, nimpowiedziała temu miłemu człowiekowi, że oczywiście, mo­że wynająć mu swoje mieszkanie na pół roku, bo na pewnonie będzie jej potrzebne.- Świetnie! - ucieszył się Charles. - Dobrze, teraz usiądź­my i omówmy twoją rolę w Stanza & Stanza.- Czy ktoś ma ochotę napić się wody? - zapytała An­nabella.- Och tak, poproszę szklankę - powiedziała Flora. - Czymogłabym też dać trochę Imeldzie? W pudle? I tak muszędo niej zajrzeć. - Flora posłała kuzynowi jeden ze swoichnajbardziej błagalnych uśmiechów w ostatniej rozpaczli­wej próbie przeciągnięcia go na swoją stronę. - Zapewniamwas, że nie przyniosłabym jej tutaj, gdybym miała wybór.- Nic nie szkodzi - prawie zupełnie gładko odparł Charles,ale w jego głosie dało się słyszeć zniecierpliwienie.- Mam nadzieję, że nie zabrzmi to niegrzecznie, Floro,- powiedział, kiedy dostali wodę, a Flora sprawdziła już,jak się ma jej kotka - ale powiedz mi, proszę, co tak na­prawdę wiesz o antykach i aukcjach?Flora pociągnęła kolejny łyk wody.- No, takich rzeczy dowiaduje się po drodze, przy okazji,prawda?- Tak? - spytał Charles. Dopiero teraz spostrzegła, żemiał dość dziwne szarozielone oczy, które pod sceptycznieułożonymi brwiami wyglądały jak północny Atlantyk zimą.- No, tak. - Flora próbowała przypomnieć sobie jakieśodpowiednie wyrażenie, które pokazałoby, że wie nieco10 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gbp.keep.pl