Odnośniki
- Indeks
- Felieton sportowy z pozycji kibica reprezentacji, śmieszne dokumenty, SMIESZNE hihi
- Felieton, wypracowania
- Filmy Z Shah Rukh Khanem-Pełna Lista, â
Notatki Bollywoodâ
- Felicitas.D.Goodman-Egzorcyzmy.Anneliese.Michel, egzorcyzmy Anneliese Michel - Felicitas D. Goodman
- File 1A food, English, # vocabulary
- Feel Free to Prosper - eBook, i Marilyn Jenett
- Fiat 126p Maly wielki samochód, âź wiele różnych e-booków(1)
- Financial Times - Utworzenie rządu światowego jest możliwe, UWAGA ! ! ! - WAŻNE
- Fenomenologia egzystencjalna Alfreda Schutza,
- Fizyka egzamin, Nawigacja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oprawy.xlx.pl
|
Felietony ('Husaria Tradycji') - WALDEMAR ŁYSIAK,
[ Pobierz całość w formacie PDF ] JESIEŃ 2009 (4) Sz W numerze: Wstęp ( 2 ) Durejko: Pejzaż inflancki w twórczości Kazimiery Iłłakowiczówny ( 3 ) Herbert: List do studentów PWST ( 11 ) Holoubek: Wspomnienia z niepamięci ( 11 ) Łysiak: Granica ( 13 ) Łysiak: Koniaczek ( 14 ) Mackiewicz: Lewa wolna ( 16 ) Mackiewicz: Nudis verbis ( 17 ) Norwid: Język ojczysty ( 25 ) Norwid: Klątwy ( 25 ) Pikuzińska: Pamiętnik ( 26 ) Słomka: Pamiętniki włościanina ( 28 ) Słowacki: Kiedy prawdziwie Polacy powstaną... ( 37 ) Trznadel: Ji-jitsu ( 38 ) HUSARIA TRADYCJI 2 W czwartym numerze Husarii Tradycji obrodziło wypisami. Na początek artykuł Agnieszki Durejko (z Katedry Literatury XIX wieku w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego) o wpływie Inflant na twórczość Kazimiery Iłłakowiczówny. Tekst ukazał się w lipcu 2003 roku w magazynie „Nasz Czas”. Następny w kolejności jest niedługi acz niezwykle trafny list Zbigniewa Herberta do studentów Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Pozostając przy teatrze i nawiązując do 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej polecam fragment „Wspomnień z niepamięci” autorstwa Gustawa Holoubka. Dalej mamy dwa niezmiennie aktualne artykuły autorstwa Waldemara Łysiaka, które ukazały się swego czasu w Gazecie Polskiej. Oba świetnie przyprawione! Kolejny na liście to klasyk – Józef Mackiewicz. Najpierw fragment powieści „Lewa wolna” osadzonej w czasach wojny z bolszewikami a po nim „Nudis verbis” - też o bolszewikach, ale tych późniejszych... Po Mackiewiczu – Norwid... wiecznie żywe wiersze: „Język ojczysty” i „Klątwy”. Na kolejnych dwóch stronach wspomnienia z rabacji 1846 autorstwa Marianny Pikuzińskiej - siedemnastoletniej dziewczyny z Dołegi pod Tarnowem, a także włościanina – Jana Słomki, który opowiada również o innych rzeczach (dalsza część w kolejnym numerze HT). Dalej – Słowacki, którego rok powoli dobiega końca i wiersz „Kiedy prawdziwie Polacy powstaną...” Na koniec niezwykle ciekawe opowiadanie Jacka Trznadla o zbrodni katyńskiej. Miłej lektury! (a wieczory coraz dłuższe...) DH HUSARIA TRADYCJI 3 Agnieszka Durejko Pejzaż inflancki w twórczości Kazimiery Iłłakowiczówny Dorobek literacki Kazimiery Iłłakowiczówny jest nadzwyczajnie bogaty i zdawać by się mogło, że dobrze poznany. Jednakże pojawiające się przy różnych okazjach wypowiedzi świadczą jeszcze o niedokładnym penetrowaniu tej wspaniałej, bardzo malarskiej, a zarazem muzycznej twórczości poetyckiej. Polska poetka jest niewątpliwie największym zjawiskiem spośród wszystkich ludzi pióra piszących o Inflantach. Tradycja literatury polskiej w byłych Inflantach polskich nie ma ciągłości. Twórczość literacka Polaków nie daje się więc sprowadzić do ciągłego procesu kulturowego, zaznacza się jednak wyraźnie tendencja, widoczna przede wszystkim w poezji, wyrażania emocjonalnego związku z ojczyzną, której najwyraźniejszym symbolem, organizującym ten krajobraz rodzinny, jest rzeka Dźwina. Toteż przestrzeń literacka historycznie widzianej Litwy zyskuje obok Niemna drugi charakterystyczny element. Stefan Napierski pisał o Iłłakowiczównie chyba niezbyt słusznie: "Obolała, dwóch skłóconych ojczyzn córka (tej Litwy, która jej nie pragnie, i tej Polski, którą zbyt długo rzeczywistą pragnęła) genetycznie rozdwojona, psychicznie bezdomna, buduje wokół siebie, jako ostatnie schronienie, świat fikcji poetyckiej...".[1] Granice w życiu Iłłakowiczówny nie odnoszą się wyłącznie do obszaru, terytorium, krainy, one przebiegały w rozmaity sposób. Pojawiały się na przykład w chwilach przełomowych dla jej życia. Urodziła się w Wilnie, i tam spędziła kilka lat ze swoją mamą Barbarą i siostrą. Po śmierci matki została rozdzielona z siostrą i adoptowana przez wuja. Drugi etap życia złączył ją z przybraną matką Zofią Bujnową i Inflantami Polskimi, które były prowincją w historycznie rozumianej Litwie już przecież od XVI wieku, czyli od czasów panowania Zygmunta Augusta. Kilkanaście lat spędzonych w Baltyniu i okolicach, odcisnęło mocne piętno na duszy Iłły. U schyłku życia , w 1981 roku powiedziała: "Dla mnie ojczyzną zawsze pozostaną Litwa i Łotwa. Wszystko inne- i Warszawa i Poznań- było i jest dla mnie zagranicą. Cały mój pejzaż jest stamtąd, z moich stron rodzinnych. To nie przypadek, że poetka zestawia ze sobą te dwie przestrzenie, uwzględniając fakt, iż istotnie byłe Inflanty należały do Łotwy po 1918 roku. W swoich utworach opisywała jakby wspólnie "nieznanych świętych Łotwy i Litwy, a także brzozy rosnące od Dźwińska do Mołodeczna i od Mołodeczna do Wilna".[2] To właśnie tam na ziemiach naddźwińskich zrozumiała, że pisanie jest jej powołaniem, chciała pisać, choć potem przez całe życie obawiała się czy robi to dobrze. Stąd wykazywała tyle aktywności przy innych zajęciach. Życie od początku nie było dla niej łaskawe. Kilka lat po urodzeniu straciła ojca i matkę, wychowywał ją wuj Jakub Iłłakowicz w Dyneburgu. Mocno zaniedbaną zabrała filantropka Zofia z Zyberk Platerów Bujnowa. Kazia znalazła dom, opiekę i miłość. Trudno więc się dziwić, iż ten fragment życia zaowocował także zbiorkami poezji, które uchwyciły piękno ziemi dzisiaj łotewskiej Kochała przyrodę, w której się wychowała, tworzyła z nią całość. Potrafiła dostrzegać niewielkie, drobne rzeczy, jak "motyl trąca motyla", swoje rzeki, ale i "nasze dziewczęta". (To zbiorowe odczuwanie jest bardzo charakterystyczne dla wielu twórców z Inflant). Poetka w swoim wspaniałym tomiku Popiół i perły nie pisze wierszy, tylko jakby wierszowane obrazki, mocno skondensowane treściowo. Odnosi się wrażenie, iż zjawiska, które opisuje, miejsca, które charakteryzuje, są bardzo namacalne, rzeczywiste, obserwowane jakby bez perspektywy czasowej. (Wiersze rzadko mają budowę stroficzną) Matylda Wełna pisała: "Zdumiewa [...] prawda szczegółu, bystre, zachłanne oko, które wszystko widzi, nawet rzeczy drobne, mało ważne, przez innych pomijane, niedostrzegane. Od dzieciństwa zżyta z przyrodą, umie na nią patrzyć, kontempluje wszystkie jej przeobrażenia, nasyca się jej pięknem. [...] Dla niej w przyrodzie było coś tajemniczego: rzeka samograjka, bez- siwy ze starości[3]; zna nazwy polnych kwiatów, nie HUSARIA TRADYCJI 4 przejdzie obojętnie obok badyli, uroczą ją pożyteczne zioła, dostrzega małe dramaty zwierząt i roślin"[4]. W jej poezji odnajdujemy bogactwo uczucia i fantazji[5], bogate i wylewne opisy, przeciwstawione zwięzłym, króciutkim wierszykom. Iłła bawi się słowem. Jej wyobraźnia żywi się niepohamowanym temperamentem i jednocześnie wrażliwością godną artysty malarza. Muzykalność i śpiewność wiersza można wyłapać nie tylko słuchem, ale i zmysłem wzroku. Jak pisano w gazecie przedwojennej: "Tajemnicza zawsze istota talentu, gdy chodzi o Iłłakowiczównę, staje się bardziej jeszcze niepojętą. Czemu się to dzieje, że najfantastyczniejsze obrazy, najbardziej dziwaczne i nieoczekiwane skojarzenia stają się źródłem głębokich wzruszeń, w czym tkwi ich emocjonalna siła?...."[6]. Próbą odpowiedzi na to pytanie będzie zaprezentowanie tego wycinka życia poetki i pokazanie fragmentu dorobku literackiego, który bezpośrednio wiąże się z przestrzenią ziemi inflanckiej, na której Iłłakowiczówna przez jakiś czas się wychowywała. "Dzieciństwo spędziłam na dawnych Inflantach, w dzisiejszej Łotwie.[...] Najbliższą "stolicą" tamtych stron był dzisiejszy Daugavpils, wówczas zwany Dyneburgiem, najbliższym miasteczkiem mojej wiejskiej okolicy był Krasław, a do kościoła jeździło się do Indrycy nad Dźwiną"[7]. Okres życia w Baltyniu i Stanisławowie sama Iłła tak opisywała: "Przywieziono mnie linijką z Krasławia od pani Żabiny [....].A do pani Żabiny dostałam się od wujostwa ze Śniegów...Do nich zaś przedtem spadłam od wuja i wujenki, u których miałam się wychowywać w Dyneburgu po śmierci matki mojej Barbary w Śniegach. Nie było tam żadnego wychowania i płakałam całymi dniami, zaniedbana i zawszona, pod opieką dwóch dzieńszczyków (rosyjskich ordynansów), więc zabrano mnie z powrotem do Śniegów. Tymczasem u pani Żabiny cały czas leżała moja fotografia. Tę fotografię zobaczyła moja matka, Zofia, i postanowiła mnie wziąć do siebie. [...] Baltyn leży dziś na Łotwie Sowieckiej, wtedy leżał w guberni Witebskiej. Ganek był obszerny, opleciony dzikim winem. Matka moja Zofia siedziała przy herbacie, na ganku, za niskim, koszykarsko plecionym stolikiem, kiedyśmy zajechały. Miała białe włosy i jedno pasmo ciemnorudych, patrzyła na mnie bez uśmiechu,[...]"[8]. O Stanisławowie wiadomo, że go nie lubiła. "Zresztą wszystko zło zaczęło się właśnie w Stanisławowie.[...] Parafią naszą stała się Indryca, wieś nad Dźwiną, gdzie nie było nic i nikogo, oprócz kościoła. Krasław był jedyną naszą światłością, z chwilą przeprowadzenia się o wiorst osiem dalej w głąb, wyjazdy nasze stały się coraz rzadsze, a przyjazdy do nas całkowicie ustały. W Stanisławowie trzeba było wszystko urządzać od parku począwszy. W Baltynie był zasiedziały dwór ze starym parkiem i nawet własny cmentarz byłych właścicieli Baltyna, jakichś kurlandzkich baronów"[9]. Dlatego nic dziwnego, że dostrzegano w jej twórczości bogactwo języka ze słownictwem ze wszystkich stron. Lubiła słownictwo ludowe, zapamiętane z okresu młodości. Dlatego nie jest łatwo tłumaczyć jej wiersze na język obcy, są zbyt osobiste i trudne. Dzięki lekturom dziewiętnastowiecznym miała bogaty zasób polszczyzny z tegoż wieku. I choć nie była nowatorką, nie tworzyła słów nowych, ani nie zapożyczała ich z innych języków, to jednak poprzez zastosowanie wyrazów gwarowych ożywiała swoje wiersze i nadawała im specyficzny klimat. Zwiększoną ekspresję osiągała także poprzez wykorzystywanie znaków interpunkcyjnych. Tomik wierszy Popiół i perły stanowi zbiór wspomnień z kraju lat dziecinnych, z byłych Inflant Polskich. Znamiennym jest fakt iż poetka w jednym z wierszy określa odbiorców tych swoich utworów: Nie dla obcych Ten las, ten ogród, ten dom, te porosłe cząbrem manowce -to nie są wiersze dla was, to nie są wiersze dla obcych. HUSARIA TRADYCJI 5 Stoją tu czcionkami zaklęte grządkami na stronicach, ale ten kto żywcem spamiętał, tylko ten się może zachwycać (...) [10]. Skoro nie dla obcych, a tylko dla tych co tę inflancką ziemię znają, to dlaczego sam wiersz zachwyca? Decydują tu na pewno dwa elementy, przestrzeń opisywana, jak i sposób opisu. Wartość estetyczna wiersza i walory pozaestetyczne są tak duże, że jak pisano w miesięczniku: "te fragmenty opisowe mają wystarczającą plastykę, by uprzytomniać sprawy i rzeczy nawet obcej wyobraźni; przenikający je liryzm narzuca się uczuciowości nawet nie zainteresowanego, nie dotkniętego utratą zakordonowych części Rzeczypospolitej człowieka"[11]. Obok tego wiersz, w którym nastąpił wyraźny podział na tych obcych i na tych swoich, w tomiku znalazły się jeszcze inne wiersze, które podkreślają jakby granicę istniejącą między tamtym światem naddźwińskim a krajem nad Wisłą. Wiersze Iłły o latach dzieciństwa powstawały w latach dwudziestych, kiedy to ziemie inflanckie zostały wcielone do Łotwy. Poetka pisze o "tamtejszych dzieciach", które kiedyś uczyła. Przychodziły z okolicznych miejscowości: Ruchman, Liwczan, Kokiń, dostawały elementarze, siedziały na trawie i uczyły się pisać i czytać. W wierszu tym pojawia się uczucie tęsknoty i troski o dzieci z tamtych czasów. Czyście dzisiaj szczęśliwsze, czy lepszy dzień wam świta, małe tamtejsze dzieci, które uczyłam czytać? Przychodziły z Liwczan przybywały z Kokiń, w oczach miały siwych , modrych spokój głęboki. Dawałam im elementarze, mówiąc : "Czekajcie, sama wam wszystko pokażę", a one siadały w trawie czapkami , warkoczykami się bawiąc.[...] Zlatywały się roje much, coraz bardziej słaby w nas wszystkich duch, przez palce jak słońce przeciekał... Przysłano nam chleba i mleka.[...] Wyraźne odczuwanie podziału ci i tamci oraz podział wynikający z perspektywy czasowej, na tych z tamtych czasów z dzieciństwa i tych współczesnych Iłłakowiczównie, widać w wierszu Tamtejsi [12]: Jacyż to nasi tamtejsi? Bledsi , chudsi , lżejsi, mniejsi. Piechotą na jarmark idą,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgbp.keep.pl
|