Odnośniki
- Indeks
- Feynman RP - A co ciebie obchodzi co mysla inni, science and stuff
- Felicjan Faleński - Kwiaty i Kolce(1), V2 DLA CIEBIE
- Feynman Richard P - A co ciebie obchodzi, Biblioteka Konesera
- Felicjan Faleński - Kwiaty i Kolce(2), V2 DLA CIEBIE
- Finding Your Direction When Lost, zachomikowane(1)
- Fenomen Medjugoria, zachomikowane(1)
- Fetzer Amy J - Aukcja żon, Harlequin Gorący Romans, gorący romans
- Fetzer Amy J - Aukcja zon, Z
- Feel Robbie Williams, â Teksty Piosenek (hasło. txt)
- Fenix - Skecz o Zakonie Feniksa, Harry Potter, Fanfiction
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- commandos.opx.pl
|
Fetzer Amy J. - Nie boję się ciebie(1), zachomikowane(2)
[ Pobierz całość w formacie PDF ] A my J. Fetzer Nie boję się ciebie... ROZDZIAŁ PIERWSZY Laura Cambridge podniosła wzrok na zamek z murami z sza- rego kamienia. Ciekawe, kto czeka na nią w środku, książę z bajki czy smok? Raczej smok, jeśli choć odrobina prawdy tkwi w plotkach, którymi chętnie dzielili się z nią mieszkańcy miasteczka pod- czas rejsu promem na tę piękną wysepkę. Czy Richard Blackth- orne zdaje sobie sprawę z tego, jaki wzbudza strach? Omiotła wzrokiem kamienne mury i łukowate okna. Budowla miała wie- życzki i krenelaż, a ponadto ogromną basztę. Taksówka wioząca Laurę wspinała się po stromym podjeździe. - Przepraszam - odezwał się kierowca, gdy zatrzymali się przed gmaszyskiem. - Czy jest pani pewna, że właśnie tutaj miała się pani znaleźć? Dlaczego wszyscy na wysepce zadawali jej to pytanie? Czyż- by szła na egzekucję? Na litość boską, Blackthorne to tylko człowiek. - Och, tak. Jestem zupełnie pewna, że to tu, panie Pinkey - powiedziała, nie patrząc na taksówkarza, mężczyznę w śred- nim wieku. - Wie pani, ten Blackthorne to niezbyt sympatyczny gość. - Skoro wszyscy zachowują się tak, jakby miał ich ugryźć, nie ma się czemu dziwić, nie uważa pan? - odpowiedziała py- taniem. Poczerwieniał odrobinę, a potem odwrócił wzrok w stronę domu. - Z powietrza się to nie wzięło - stwierdził, a potem wy ciągnął jej bagaż. Laura wysiadła i ruszyła za nim stromymi schodami. Wezwano ją niczym królewską poddaną. Została zatrudnio- na, żeby pomóc czteroletniej córce Richarda Blackthome'a przyzwyczaić się do życia w tym miejscu. Do życia z odlud- k iem. człowiekiem odciętym od świata. Och, to nie będzie łatwe. Od razu poczuła współczucie dla małej dziewczynki, która stra- ciła matkę, a ojca dotąd nic znała. Laura przyjechała nieco wcześniej, żeby zapoznać się z otoczeniem przed przyjazdem dziecka. Pan Pinkey postawił torby na ziemi. Odwróciła się, żeby mu zapłacić i zobaczyła, że zapisuje coś na skrawku papieru. Gdy podawała mu pieniądze, on wręczył jej karteczkę. - To numer mojego telefonu. Gdyby pani potrzebowała się stąd wydostać albo coś innego, to proszę dzwonić. Ujął ją tym, choć ucieczka nie wydawała jej się konieczna. - To nie jest żaden potwór, panie Pinkey. - Owszem, jest. Ten zamek zbudował wiele lat temu pewien człowiek dla swojej narzeczonej. Chciała żyć jak księżniczka, więc on zrobił projekt i zbudował tę twierdzę. Każdy kamień przywiózł z lądu. Powiadają, że niektóre to aż z Anglii i z Ir- landii. Ale dziewczyna zmarła, zanim skończył. Jakie to smutne, pomyślała, po czym przechyliła głowę na bok. - Zachowuje się pan, jakby to miejsce było obciążone klą twą albo nawiedzane przez duchy. Pinkey nic na to nie powiedział. Wpatrywał się tylko w sze- rokie, drewniane wrota, jakby było to wejście do jaskini smoka. Laura położyła rękę na chłodnej kołatce z brązu. Uśmiechnęła się do siebie. Kołatka miała kształt smoczej głowy. No, cóż, panie Blackthorne, jeśli chciał pan trzymać ludzi od siebie z daleka, to świetnie się panu udało, pomyślała. Zastukała do drzwi. Z domofonu po prawej stronie wejścia natychmiast rozległ się głos: - Już otwieram. Głos był głęboki, dość nieprzyjemny. Przeszył ją dreszcz. - Widzi pani? - zapytał Pinkey. - O to mi chodziło. - Bzdura - odpowiedziała stanowczo, popchnęła drzwi i weszła do środka. Mała lampa stojąca na rzeźbionym stoliku przy ścianie rzu- cała cienie. Laura znalazła włącznik światła. Hol zalała jasność. Stojący w progu Pinkey wzdrygnął się i cofnął o krok. - Zobaczy pani, że przyda się mój numer telefonu - powie dział, przeciągając z południowym akcentem głoski. Jego zachowanie, podobnie jak wszystkich innych napotka- nych w miasteczku ludzi - naśmiewanie się z człowieka, które- go tak naprawdę nie znali - sprawiło, że z niewyjaśnionych przyczyn gotowa była bronić Blackthorne'a. - To nie będzie potrzebne - oznajmiła i zamknęła drzwi. Westchnęła ciężko. Odwróciła się. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy zgasło światło, a na szczycie lśniących, rzeźbionych schodów zamajaczyła sylwetka. - Pan Blackthorne? - Oczywiście. - Dzień dobry, jestem... - Laura Cambridge, wiem - przrwał jej w pół słowa. - Trzydzieści lat, samotna. Absolwentka Uniwersytetu Południo wej Karoliny, wychowana w Charleston, była Miss Południowej Karoliny, Miss Hrabstwa Jasper, Miss Festiwalu Krewetek. - Mogłaby przysiąc, że w jego głosie usłyszała ironię. - Zapo mniałem o czymś? Cóż, z miejsca wszedł w rolę pracodawcy, pomyślała. Stał na podeście, skryty w cieniu. - Zapomniał pan o posadach: attache w Departamencie Sta- nu, a potem nauczycielki przy ambasadzie oraz że jestem ling- wistką, biegle władającą włoskim, francuskim i perskim. - A czy umie pani gotować? - zapytał po francusku. - Gdybym nie umiała, to by mnie tutaj nie było - odpowie- działa zaczepnie. Nie spuszczała wzroku z olbrzymiego cienia W świetle docho- dzącym z holu widziała jedynie ostre jak brzytwa kanty spodni męż- czyzny. Ręce oparł o barierkę. Kilka razy błysnął ciężki, złoty sygnet. Boże, ależ on ma wielkie dłonie, pomyślała, po czym powiedziała: - Czyżbym miała własną stronę internetową, o której nie mam pojęcia? - Telekomunikacja to niesamowity wynalazek. - No, tak, tylko niech mi pan oszczędzi informacji na temat rozmiarów mojej bielizny i dnia, gdy straciłam ukochaną czapkę z pomponami. - Tylko to pani straciła? - Słowa te wypowiedziane zostały w taki sposób, że przeszył ją dreszcz. Rozzłościło ją to jeszcze bardziej. - Niech pan poszuka w sieci i sprawdzi - odgryzła się. Wcale się jej nie podobało, że Blackthorne tyle o niej wie, a ona o nim nic. Nie miała czasu, żeby zebrać informacje. Wie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgbp.keep.pl
|