Farsalos 48 pne

image Indeks       image Finanse,       image Finanse(1),       image Filozofos,       image Fesenjan,       image Fenix,       

Odnośniki

Farsalos 48 pne, Historyczne Bitwy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->KONIEC „TRÓJGŁOWEGO POTWORA"Wiosną 53 r. p.n.e. Rzymem wstrząsnęła tragiczna wiadomość.Oto w północnej Mezopotamii, nieopodal miejscowości Karrhe,w starciu ze świetną jazdą i niezawodnymi łucznikami Partówklęskę poniosła wysłana na podbój Persji armia rzymska.Zginęły tysiące żołnierzy rzymskich, a wśród nich równieżwódz naczelny Marek Krassus, ten sam, który tysiącamiukrzyżowanych powstańców Spartakusa udekorował ongirzymskie drogi. Los czasami potrafi zemścić się okrutniei szyderczo i teraz, po wielu latach, głowa jednego z najpotęż­niejszych ludzi Rzymu (a na pewno najbogatszego) zostałaprzywieziona na dwór króla Orodesa II i, jak pisze Plutarch,posłużyła za rekwizyt trupie teatralnej wystawiającej tragedięEurypidesaBakchantki.Wrażenie, jakie śmierć Krassusa wywołała w rozpoli­tykowanym i pełnym intryg Rzymie, można porównaćjedynie do trzęsienia ziemi. Oto bowiem z dnia na dzieńprzestał istniećtrójgłowy potwór(Trikaranus), jak nazwałtriumwirat, czyli porozumienie między Pompejuszem, Ce­zarem i właśnie M. Krassusem, rzymski pisarz MarekWarron. Przestał istnieć potwór, który od wielu już latrządził bezwzględnie państwem, w praktyce odbierającsens wszelkim republikańskim instytucjom.6Choć więc powszechnie nienawidzono triumwiratu, tojednak teraz, równie powszechnie, zaczęto obawiać się na­stępstw jego zagłady. Tak już bowiem jest, w każdej epocei pod każdą szerokością geograficzną, że ludzie przyzwyczajająsię do znanego zla i wolą go od nieznanej przyszłości.Zwłaszcza że tym razem ta przyszłość rysowała się wyjątkowoponuro, gdyż rozpad triumwiratu groził największym nie­szczęściem, jakie może spotkać każde państwo — wojnądomową! Czyż więc można się dziwić, że po śmierci Krassusawielu obywateli zaczęło po cichu żałować tego, oficjalnie takznienawidzonego,trójgłowego potwora*1.Tak naprawdę, to nie bardzo wiemy, kiedy „porozumienietrzech" zostało zawarte — przed wyborem Cezara na konsularoku 59 (przed naszą erą oczywiście) czy też dopiero w trakcietrwania tegoż konsulatu. Zapewne zresztą nie powstało ono odrazu, w wyniku jednego spotkania i jednej tylko konferencji,lecz było rezultatem wielu spotkań, narad i przygotowań.W każdym razie ostateczna, podstawowa formuła tegosuperrządu Republiki była zadziwiająco, wręcz genialnie prostai sprowadzała się do stwierdzenia, że „odtąd nie stanie sięw Rzeczpospolitej nic, co nie podobałoby się któremukolwiekz trzech". Ta nader pojemna i skuteczna formuła pozwoliła trzemnajpotężniejszym ludziom w Republice zrealizować ich najistot­niejsze plany polityczne, a państwu szarpanemu od wielu latcoraz groźniejszymi kryzysami zapewniła względną stabilizację.Teraz sytuacja zmieniła się radykalnie, a bardziej daleko­wzrocznie myślących przedstawicieli klasy politycznej R.epub-liki zaczęły dręczyć pytania, na które, prawdę mówiąc, trudnobyło znaleźć dobrą odpowiedź: jak ułożą się stosunki międzyPompejuszem a Cezarem? Czy państwo nie okaże się za małedla tych dwóch gigantów? Czy dojdzie między nimi dootwartej wojny, a jeśli tak, to po czyjej stronie się opowiedziećw tym konflikcie?Pytania wręcz fundamentalne, bo od prawidłowej odpowie­dzi zależało wszystko: byt polityczny, majątek, a nawet życie.7Co więc uczynić, kogo wybrać, aby nie znaleźć się naprzyszłych listach proskrypcyjnych? Czyż więc można dziwićsię frustracji, wręcz przerażeniu elit politycznych i gospodar­czych Rzymu?W chwili, gdy w Persji dopełniał się los Krassusa, Cezarzajęty był tłumieniem kolejnego powstania Galów, którzy przezwiele lat nie chcieli pogodzić się z utratą niepodległości i przyjąćofiarowanego im przez zdobywcę dobrodziejstwa parRomana.Mimo to jednak nie zaniedbywał spraw politycznych i pilnieśledził przebieg wydarzeń w dalekiej „stolicy świata", interesującsię zwłaszcza poczynaniami Pompejusza. Czy już wówczasprzewidywał możliwość konfliktu z tym „ulubieńcem fortuny"?Być może tak! Napięcia między triumwirami pojawiały sięprzecież już za życia Krassusa. Czasami dochodziło do sporówmiędzy Pompejuszem a Cezarem, częściej między Krassusema Pompejuszem. Zawsze jednak był wówczas „ten trzeci", którymógł podjąć akcję mediacyjną i pogodzić zwaśnionych wodzów.Tak było na przykład w styczniu 56 r. p.n.e., kiedy toPompejusz na posiedzeniu senatu oskarżył prawie otwarcieKrassusa o przygotowywanie spisku na jego życie. Wówczaswizja rozpadu triumwiratu niepomiernie ośmieliła wrogichCezarowi optymatów, którzy zaczęli grozić odebraniem munamiestnictwa w Galii (jawnie zapowiadał to kandydujący nakonsula Lucjusz Domicjusz). A to oznaczało nie tylko klęskęplanów politycznych, ale mogło w konsekwencji doprowadzićdo procesu sądowego i skazania zwycięskiego wodza. Nicwięc dziwnego, że Cezar podjął wówczas natychmiastowąi energiczną akcję mediacyjną, w wyniku której doszło dozjazdu w miasteczku Luka w Apeninach, gdzie po trudnychnegocjacjach odnowiono układ. Pogodzeni ze sobą Krassusi Pompejusz zostali konsulami roku 55 p.n.e. i, realizującobietnice, przeprowadzili uchwałę przedłużającą namiestnictwoCezara do 1 marca 50 r. p.n.e.Ale obecnie nie było już Krassusa! W razie nowegokonfliktu nie było więc nikogo, kto mógłby zaofiarować8„misję dobrej woli" i pogodzić zwaśnionych. Dla Cezara byłato strata szczególnie bolesna, gdyż — po pierwsze, w więk­szości przypadków Krassus był jego sojusznikiem — a podrugie, w nowo powstałym układzie był on, przynajmniej narazie, stroną słabszą, bardziej znienawidzoną przez senat,a zwłaszcza optymatów i narażoną na ich ataki.Sytuację dodatkowo pogorszyła śmierć Julii, żony Pompe-jusza a zarazem córki Cezara, za jednym bowiem zamachemprzestała istnieć również więź uczuciowa łącząca tych dwóchnajważniejszych i najpotężniejszych obecnie w Republicewodzów i polityków. Teraz więc liczyły się już między nimitylko interesy polityczne, a te coraz wyraźniej były rozbieżne.W czasie bowiem, gdy Cezar ugruntowywał swą sławęi pozycję poprzez podbój Galii, przebywający w RzymiePompejusz zdołał osiągnąć rzecz — w praktyce wydawało sięnieosiągalną — względy ludu i równocześnie coraz wyraź­niejsze poparcie senatu. Nic więc dziwnego, że zaczął uważaćsiebie za władcę Republiki z nadania obu jej najważniejszychfilarów — arystokracji i ludu. Wprawdzie ze strony arystokracjibyło to typowe małżeństwo z rozsądku, a w dodatku przezdługi czas na pograniczu rozwodu, gdyż wiele wskazuje na to,że większośćnobilitasnajchętniej pozbyłaby się nie tylkoCezara, ale również Pompejusza, a więc obu „opiekunów"republiki, i powróciła do bardzo dla nich wygodnej formułyrządów wprowadzonej ongi przez Sullę — ale tak naprawdętylko nieliczni (jak np. dość ograniczony Katon), wierzyli, żebyło to jeszcze możliwe. Dla większości senatorów był towięc raczej wybór między mniejszym i większym złem,a — zdaniem większości — tym mniejszym złem był Pompe­jusz, który przecież w 84 r. p.n.e., gdy w Italii wylądowaływojska Sulli rozpoczynającego wojnę z Cynną i tzw. stronnic­twem mariańskim (od nazwiska wielkiego wodza, reformatorai głównego przywódcy popularów, Mariusza), nie tylko stanąłpo jego stronie, ale nawet przyprowadził do jego obozu trzylegiony sformowane własnym sumptem. Pamiętano Pompeju- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gbp.keep.pl