Finale (4) - Becca Fitzpatrick

image Indeks       image Finanse,       image Finanse(1),       image Filozofos,       image Fesenjan,       image Fenix,       

Odnośniki

Finale (4) - Becca Fitzpatrick, Szeptem

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->BECCA FITZPATRICKFinaleTŁUMACZENIE MARIA BORZOBOHATA-SAWICKATytuł oryginału: FinaleDla mojej Mamy, którą zawsze najgłośniej słychać było na trybunach („Biegnij, dziecko, biegnij!”)Wcześniej tego dniaScott nie wierzy! w duchy. Według niego zmarli pozostawali w grobach. Stracił jednak rezon,kiedy znalazł się w jednym z tuneli - położonych pod parkiem rozrywki w Delphic, gdzie od ścianodbijały się echem zduszone szepty i dziwne szelesty. Z niezadowoleniem złapał się na tym, że jegomyśli błądzą wokół Harrisona Greya. Nie lubił przypominać sobie o tym, że przyczynił się do jegośmierci. Na niskim sklepieniu tunelu skraplała się wilgoć. Scott pomyślał o krwi. Jego pochodniarzucała płochliwe cienie na ściany, które wydzielały woń zimnej, mokrej ziemi. Zaczął wyobrażaćsobie groby.Po plecach spłynęła mu lodowata strużka potu. Odwrócił głowę i posłał ciemności przeciągłe,nieufne spojrzenie.Nikt nie wiedział o przysiędze, którą złożył Harrisonowi Greyowi. Obiecał mu, że będziechronił Norę. A ponieważ nie mógł spojrzeć mu w oczy i powiedzieć: „stary, przepraszam, że toprzeze mnie cię zabili", postanowił czuwać nad jego córką. Wprawdzie nie było to to samo coprzeprosiny, ale nie mógł zrobić nic więcej. Scott nie był pewien, czy przysięga złożonanieboszczykowi ma jakąkolwiek wartość, jednak głuche dźwięki rozlegające się za jego plecamiutwierdziły go w przekonaniu, że postępuje słusznie.- Idziesz?W ciemności widział przed sobą jedynie zarys sylwetki Dantego.- Długo jeszcze?- Pięć minut. - Dante roześmiał się. - A co, dygasz?-I to jak - odpowiedział Scott, doganiając go. - Jak będzie wyglądało to spotkanie? Nigdyczegoś takiego nie robiłem - dodał z nadzieją, że nie widać po nim, jak głupio się czuje. - Nefilowienaprawdę uwierzyli, że Czarna Ręka nie żyje? - Scott sam w to nie wierzył. Podobnie jak wszyscyNefilowie Czarna Ręka był przecież nieśmiertelny. Komu więc udało się go zabić?Nie podobały mu się myśli, które rodziły się w jego głowie. Jeżeli to Nora go zabiła... JeżeliPatch jej pomógł...Nieważne, jak dobrze starali się zatrzeć za sobą ślady. Na pewno coś im umknęło - jakwszystkim. Odkrycie prawdy było tylko kwestią czasu.Jeżeli to Nora zamordowała Czarną Rękę, groziło jej niebezpieczeństwo.- Widzieli mój pierścień - odparł Dante.Scott także go widział. Wcześniej. Zaczarowany pierścień, który iskrzył się, jakby w środkuuwięziony był błękitny płomień. Nawet teraz opalizował chłodnym, gasnącym błękitem. WedługDantego Czarna Ręka przepowiedział, że będzie to znak jego śmierci.- Znaleźli ciało?- Nie.- Zgodzili się na to, by Nora im przewodziła? - nie odpuszczał Scott. - Przecież w niczym nieprzypomina Czarnej Ręki.- Wczoraj złożyła mu przysięgę krwi, która wypełniła się w chwili jego śmierci. Czy im się topodoba, czy też nie, Nora jest ich przywódczynią. Mogą znaleźć kogoś innego na jej miejsce, alenajpierw poddadzą ją próbie. Chcą zrozumieć, dlaczego Hank wybrał właśnie ją.Scott nie był przekonany.- A jeżeli będą ją chcieli kimś zastąpić?Dante rzucił mu ponure spojrzenie.- Wtedy umrze. Tak głosi przysięga.- Ale my oczywiście na to nie pozwolimy.- Nie.- Więc wszystko w porządku? - Scott chciał usłyszeć, że Nora jest bezpieczna.- Owszem, pod warunkiem że będzie z nami współpracowała.Scott przypomniał sobie to, co wcześniej tego dnia mówiła Nora: „Spotkam się z Nefilami ijasno przedstawię im swój punkt widzenia. Może i Hank zaczął tę wojnę, ale ja mam zamiar jązakończyć. Doprowadzę do zawieszenia broni. I nic mnie nie obchodzi, że im się to nie podoba".Ścisnął nasadę nosa. Czekało go sporo pracy.Z trudem brnął naprzód, uważając na oleiste kałuże, pomarszczone niczym karbowana bibuła.Wciąż chlupotało mu w bucie po tym, jak nieco wcześniej wpadł w jedną z nich.- Powiedziałem Patchowi, że nie spuszczę jej z oczu.- Jego też się boisz? - mruknął Dante.- Nie, skąd! - skłamał Scott. Dante też bałby się Patcha, gdyby go znał. - Dlaczego niebierzemy jej ze sobą na spotkanie? - Nie czuł się dobrze z tym, że musiał rozdzielić się z Norą.Żałował, że się na to zgodził.- Nie wiem, dlaczego robimy połowę rzeczy, które robimy. Jesteśmy żołnierzami. Słuchamyrozkazów.Scott przypomniał sobie słowa, które usłyszał od Patcha na pożegnanie: „Jesteś za niąodpowiedzialny. Nie schrzań tego". Ta groźba zapadła mu w pamięć. Patchowi wydawało się, żetylko jemu zależy na Norze, ale tak nie było. Scott traktował ją jak siostrę. Była przy nim, kiedywszyscy inni się od niego odwrócili. Przekonała go, żeby się nie poddawał.Łączyła ich wyjątkowa, zupełnie niewinna więź. Na żadnej dziewczynie nie zależało mu takjak na Norze. Był za nią odpowiedzialny. Przecież obiecał to jej zmarłemu ojcu.Wraz z Dantem zeszli jeszcze niżej w głąb tunelu, którego ściany zwężały się coraz bardziej.Scott odwrócił się bokiem, żeby przecisnąć się przez kolejny korytarz. Nagle od ścian oderwały sięgrudki ziemi. Wstrzymał oddech. Wydawało mu się, że sklepienie lada chwila się zawali ipogrzebie ich żywcem.W końcu Dante pociągnął za metalową kołatkę i w ścianie pojawiły się drzwi. Scott zajrzał doprzestronnego pomieszczenia. Ściany z ubitej ziemi, kamienna podłoga. Pusto.- Spójrz w dół. Zapadnia - wskazał mu Dante.Scott zszedł z pokrytego kamieniami włazu i pociągnął za klamkę. Z otworu dobiegły ichożywione głosy. Zignorował drabinę i opadł do dziury, trzy metry w dół.Rozejrzał się po małym, przypominającym jaskinię wnętrzu. Zakapturzeni Nefilowie i Nefilkiw czarnych szatach tworzyli ciasny krąg wokół dwóch postaci, których Scott nie mógł dojrzeć. Zboku buchnął płomień. Wetknięte w węgiel żelazo do wypalania piętna rozżarzyło się napomarańczowo.- Odpowiadaj! - Ze środka kręgu odezwał się szorstki, starczy głos. - Jaki jest twój związek zupadłym aniołem, którego nazywają imieniem Patch? Czy jesteś gotowa, by przewodzić Nefilom?Musimy wiedzieć, że jesteś nam w pełni oddana.- Nie muszę odpowiadać - odparła druga postać. Nora. - Moje życie prywatne to nie waszasprawa.Scott podszedł do kręgu, żeby lepiej widzieć.- Ty nie masz życia prywatnego! - zasyczała stara kobieta o białych włosach, dźgając Noręwątłym palcem. Jej obwisłe policzki trzęsły się ze złości. - Teraz twoim jedynym celem jestuwolnienie twojego ludu spod władzy upadłych aniołów. Jesteś dziedziczką Czarnej Ręki i chociażnie chciałabym sprzeciwiać się jego woli, jeżeli będę musiała, zagłosuję przeciwko tobie.Scott z niepokojem spojrzał na zakapturzonych Nefilów. Kilku z nich z uznaniem pokiwałogłowami.- Nora! - zawołał dziewczynę w myślach. - Co ty wyprawiasz? Przysięga krwi. Musiszpozostać przy władzy. Powiedz to, czego od ciebie oczekują. To ich uspokoi.Nora rozejrzała się wokół z wrogością. Ich oczy się spotkały.- Scott?Pokiwał głową, starając się dodać jej otuchy.- Jestem tu. Nie wkurzaj ich. Spróbuj ich zadowolić, a będę mógł cię stąd zabrać.Przełknęła ślinę. Widać było, że próbuje zebrać myśli. Jej policzki wciąż płonęły wściekłymrumieńcem.- Wczoraj w nocy zginął Czarna Ręka. Wybrano mnie na jego następczynię i od razu rzuconona głęboką wodę. Biegam z jednego spotkania na drugie, muszę witać się z ludźmi, których nieznam, i nosić tę ciasną szatę. Wciąż odpowiadam na tysiące osobistych pytań. Popycha się mnie iszturcha, ocenia i krytykuje, a ja nie mam nawet czasu, żeby złapać oddech. Wybaczcie więc, jeżelinie odzyskałam jeszcze równowagi.Stara kobieta zacisnęła usta, ale nic nie odpowiedziała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gbp.keep.pl