Fin de siecle

image Indeks       image Finanse,       image Finanse(1),       image Filozofos,       image Fesenjan,       image Fenix,       

Odnośniki

Fin de siecle, RPG, Mistrz Gry

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ciesielski

 

Rosjanka przykryta starymi kocami przewrócił się na drugi bok odsłaniając nagie ramię. Coś zakołatało o ścianę bunkra, bombardowanie trwało już całą noc i bynajmniej nie zanosiło się na koniec. Potężny huk wstrząsnął starymi przedwojennymi ścianami naruszając konstrukcję. Młoda kobieta podwinęła zmarznięte nogi i skryła się w połach narzuconego na koce zielonego płaszcza. Tynk, naznaczony zębem czasu, odpadał płatami odkrywając pokłady szarej, kruchej masy. Dziurawe skarpety obwinięte strzępami gazet nie chroniły przed przejmującym wszystko zimnem. Kolejny już tej nocy huk rozpłynął się po powierzchni zdruzgotanego miasta. Kraków był w opłakanym stanie.

Z początku, kiedy chmura promieniotwórczych związków osiadła nad miastem ludzie dawali sobie jakoś radę. Prezydent Wałęsa niósł pomoc wszystkim biednym obywatelom Polski. Co bogatsi już dawno uciekli z Europy i schronili się gdzieś na obrzeżach Mandżurii albo Wysp Kanaryjski. Z czasem było coraz gorzej. Wojna rozpętała się na dobre i zachodnie wojska pokonały naszych. Już wtedy było jasne, że III Rzeczpospolita polegnie. Fakt ten przez pewien czas odwlekały wojska Związku Radzieckiego, które przyszły nam z pomocą. Specjaliści od usuwania skażeń po promiennych byli nad wyraz uczyni. Odziały służb oczyszczających doświadczone już wybuchem reaktora w Czarnobylu szybko uporały się w zablokowaniu najbliższych sektorów. Potem nastąpiło oczyszczanie. Sama akcja nie trwała długo, ale straty, jakie ponieśli nasi rosyjscy współtowarzysze były olbrzymie. Sami Polacy z terenów skażonych do dziś cierpią na choroby popromienne. Nawet wybuch nie przyniósł takich ofiar jak późniejsze deszcze radioaktywne. W co większych schronach żyją wszelkiej maści mutanty. Oczywiście nie odbyło się od prześladowań i napięć, ale z czasem wszystko się powoli unormowało. Specjalny Traktat wydany w Madrycie zabraniał jakichkolwiek prześladowań wobec dotkniętych mutacją. Mimo to w Polsce nowa październikowa konstytucja nie przestrzegała ich praw. Jeszcze przez kilka miesięcy władze nic nie robiły w tej kwestii dopiero później wprowadzono nowelizacje wzorowaną na madryckim traktacie, ale to i tak nic nie pomogło. Rasizm i ostracyzm zagościły na dobre.

Minęła północ. Noc nad miastem rozbłysła światłami lecących samolotów. Bezruch ciężkiego powietrza zapowiadał burzę. Deszcze radioaktywne nie były tutaj nowością, ale stłoczeni w schronach ludzie obawiali się kolejnych mutacji flory i fauny. Lunął gęsty, żółty deszcz.

Postawny żołnierz spojrzał ostatni raz przez wizjer poczym dołączył do rozgrywanej partii pokera. W niewielkim pomieszczeniu suto zapełnionym przez żołnierzy jak i najemników z Ukrainy stał metalowy stół, oblegany przez czwórkę grających. Pomalowane w różne kolory zapałki leżały pokotem na zimnym blacie. Towarzyszyły im trzy butelki samogonu przywiezionego przez czechosłowackiego przemytnika.

Tomek siedział wyprostowany. Zimno, które doskwierało wszystkim jemu zdawało się nie przeszkadzać. Chłodne spojrzenie jego szarych oczu padało na trzymane kurczowo karty przeciwnika. Po jego prawej stronie siedział wysoki, starszy od niego mężczyzna. Z pochodzenia Niemiec. Zdezerterował z Bundeswehry, zaraz po ataku na Polskę. Jak sam mówił nigdy nie czuł się Niemcem za to jak był mały babcia często opowiadała mu o Polsce. Christian, bo tak miał na imię, ziewał długo a przeciągle wpatrując się w twarz Rosjanina. Sasha nic sobie z tego nie robiąc rozlewał wódkę. Wprawdzie noc dopiero się zaczęła, ale on nie zawracał sobie tym głowy. Naprzeciwko Tomka siedział przygarbiony Jacek. Młody oficer sztabowy nie czuł się najlepiej w tym miejscu. Doskwierał mu mundur, nigdy nie marzył o karierze wojskowego. To jego ojciec załatwił mu tą robotę. Jako pułkownik starej daty miał szerokie wpływy. Tak, więc po rozpoczęciu wojny szybko awansował swojego syna do stopnia majora.

Tomek rozparł się wygodnie na krześle. Wiedział, że wygra tą rozgrywkę. Sasha miał tylko parę dam, Christian trójkę dziewiątek, a Jacek nie miał nic. Mimo to młody oficer próbował blefować, nie wychodziło mu to za dobrze. Był za mało pewny siebie. Zresztą i tak by mu to nie pomogło Tomek był telepatą. Odkąd tylko pamięta był mutantem. Już jako dziecko musiał kryć się przed samozwańczymi bojówkami o czystość rasową. Przetrwał, choć jego matka przepłaciła to życiem.

Bojówki przeszukiwały poznańskie zgliszcza, szukali mutantów i Żydów. Małe obozy koncentracyjne powstały pod miastem. Tych, którzy nie zginęli podczas łapanek rozstrzeliwano pod specjalnie wyznaczonym murem. Zdolnych do pracy zmuszano do odbudowy mieszkań. Tomek niewiele pamiętał z tamtych dni. Razem z matką żył w podmiejskich slumsach. Bojówki osaczyły teren. Sukcesywnie wyłapywali skażonych mutacją. Pierścień pościgu coraz bardziej się zacieśniał, aż w końcu nie sposób było stamtąd uciec. Odział szturmowy złapał ich podczas ucieczki przez siatkę okalającą stare podmiejskie osiedla. Matka zdążyła przerzucić przez druty swego dwuletniego syna. Spadając do rowu zabrał ze sobą grudy błota. Oficer dowodzący grupą niczego nie zauważył. Tomek skryty w lepkiej, czarnej masie przeżył.

Większość dzieci nie dożywała czterech lat. Tomek miał szczęście. Na początku lat dziewięćdziesiątych żywności było niewiele. Szczególnie na powierzchni. Tylko ludzie żyjący w schronach, a tych było niewielu, mogli normalnie funkcjonować. To, co zostało na górze nie nadawało się do jedzenia. Deszcze radioaktywne całkowicie zniszczyły florę i faunę, jaką znano za czasów PRL. Trawa niegdyś zielona, teraz zdawał się być zbudowana z brunatnej, twardej gumy. Za to wszędzie było karaluchy. Jedyne istoty odporne na promieniowanie dramatycznie się rozprzestrzeniły. Co mniej wybredni albo, co bardziej zdesperowaniu żywili się pieczonymi owadzimi korpusami. Na niektórych wioska dochodziło nawet do aktów kanibalizmu. Ofiarami zazwyczaj były małe dzieci.

Tomek przeżył dzięki staremu kapitanowi, który go przygarnął i wychował. Kiedy koalicja niemiecko francuska ponownie przypuściła atak na wschodni konglomerat, do którego między innymi należała Polska, kapitan zabrał Tomka i ukrył na statku płynącym do Szwecji. Sam zaś ruszył na front bić się za ojczyznę. Tomek jako pięcioletni chłopiec miał już wszelkie predyspozycje do udziału w odbudowie zrujnowanej Europy. W Szwecji wprawdzie niewiele było do odbudowy, ale już w Niemczech to i owszem. Berlin zrujnowany po ataku armii czerwonej obecnie przeżywał swoją drugą świetność. Tysiące darmowych robotników z obozów jenieckich albo tak zwani "ochotnicy" cegła po cegle przywracały stolicę do stanu przed rozpoczęciem działań wojennych. Oczywiście taki zabiegł był możliwe tylko, dlatego, że front wojny nie za bardzo się przesuwał. Żołnierze nie mieli ochoty wyłaniać się z schronów na skażoną powierzchnię. Już po raz trzeci w historii linia frontu zatrzymała się na zrujnowanej Polsce. Tym razem miała zostać tam na dobre. Kraje zachodnie powoli podnosiły się z upadku, a państwa wschodu czekały okopane na lepsze dni.

Tomkowi udało się wrócić do prawie nieistniejącej Polski. Sam nie wiedział, co go tak naprawdę pchało w te strony. Czasami myślał, że patriotyczne uczucia tęsknoty do porzuconego kraju, ale do końca nie był tego pewien.

- Tomek! Tomek! - Głos Jacka odbijał się od chłodnych żelbetonowych ścian. - Tomek, nie śpij chłopie, bo ci dziecko podrzucą.

- Nie śpię. Czekam na twój ruch. - Tomek przetarł zmęczone oczy. Jeszcze dzisiaj czeka go patrol. - Podbijam do trzech czerwonych i jednej czarnej. Tomek mówiąc te słowa, rzucił na stół zapałki w określonych kolorach.

- A ja dorzucam jeszcze dwie czarne. - Sasha przerwał na chwilę polewanie samogonu Christianowi. Niemiec natomiast bez słowa odkłada karty. Pasuje.

- Masz tutaj jeszcze jedną czerwoną. - Szybki rzut okiem na rezerwy. Tomek ma jeszcze dwie czerwone, a Sasha nie ma już nic.

Rosjanin rezygnuje z dalszej gry i cały swój czas przeznacza na picie z Christianem.

- Sprawdzam. - Powiedział cicho Tomek.

- Szlag by to trafił! Przejrzałeś mnie.

Tomek zgarnia ze stołu całą pulę. Z ust młodego oficera znika uśmiech. Przecierając oczy czeka na kolejne rozdanie. W powietrzu unosił się zapach niepokoju i nudy. Emocje, które jeszcze przed chwilą były tak wyraźne teraz przyblakły. Tomek musiał się nieźle wysilać, aby cokolwiek odczytać. Był telepatą, ale nie cudotwórcą.

- Ja już nie gram. Straciłem wszystkie przydziały sucharów i mam dość. Bawcie się sami chłopcy. - Sasha zabrał ze sobą małomównego Niemca. Muszą dokończyć napoczętą flaszkę czechosłowackiego samogonu.

- Zresztą ja też muszę już kończyć. Za chwilę idę na patrol. - Tomek po wymianie zapałek na suchary odchodzi od metalowego stołu.

Stłoczeni mężczyźni powoli się rozchodzili. Czekał ich jeszcze długa noc, a w sektorze rodzinnym schronu czekały na nich żony. Hermetyczne drzwi otworzyły się na oścież uwalniając w ten sposób zgromadzonych żołnierzy. Po drugiej stronie długiego korytarzu znajdowała się część wspólna bunkra. Ściany oblepiały podobizny Nikity Chruszczowa. Od czasu do czasu spod sterty wiszących ogłoszeń na przechodniów spozierał Józef Stalin. Pod nim widniał napis: "Wujek Józef Cię potrzebuje" albo "Bohaterowie nie pytają dlaczego".

Kompleksy kabin otaczały całą halę. Te małe pomieszczenia po brzegi wypełnione były ludźmi. Niejednokrotnie całe rodziny żyły na sześciu metrach kwadratowych. W przeciwieństwie do schronów z Zachodu czuło się tu prawdziwe domową atmosferę. Co rusz wybuchały kłótnie i swary. Multum ludzi stłoczonych na tak małym terenie powodował rozstrojenia układu nerwowego. Najgorsze były małe dzieci. Te doprowadzały do szewskiej pasji starych, zmęczonych życiem żołnierzy. Dzięki polityce pro rodzinnej dzieci mnożyły się w zastraszającym tempie. Wszyscy wiedzieliśmy, że to konieczne. Promieniowanie zmniejszyło populacje ludzką drastycznie, tak więc trzeba było zapełnić ponownie Ziemię. Setki osób jak na ironię losu nie mogło mieć dzieci. Co drugi mężczyzna i co trzecia kobieta byli bezpłodni. Naukowcy od kilku lat próbują temu zaradzić, niestety bezskutecznie.

Tomek rozebrał się do naga, poczym włożył ciężki metalowy kombinezon. Srebrnoszara materia, z której wykonano poszycie skafandra była niesamowicie odporna na wszelkiego rodzaju obtłuczenia. Na krótko ostrzyżoną głowę założył zielony kaptur by za chwilę natknąć na niego futurystycznie wyglądający hełm. Oczy Tomka osłaniała od wiatru i promieniowania przyciemnia przyłbica, wykonana z tworzywa sztucznego. Na sam koniec plecy obciążył dwiema butlami z tlenem. Tak gotowy opuścił bezpieczne schronienie.

Noc zagościła już na dobre. Błyszczący, srebrny pył obsypał nieprzeniknione morze czerni. Wielki Wóz wyłaniał się, to znowu znikał za gęstymi burzowymi chmurami. Od północy na miasto szła kolejna burza. Cichy wiatr wkradał się pomiędzy zrujnowane kamienice i zamienione w cmentarze ogrody. Czekając na okazję wdzierał się do pustych bloków. Całe osiedla zamienione w pogorzeliska i ruiny świeciły wśród nocy jak żebra porzuconych szkieletów.

Tomek szedł w ciszy przyglądając się poznaczonemu przez bomby asfaltowi.

 

...

 

Wstęp, który przed chwilą przeczytaliście do zapis alternatywnej wizji świata. Świata, w którym Zimna Wojna się nie skończyła, Mur Berliński nie upada, a PRL pełną piersią trwa w zniszczonej przez komunizm Polsce. Szare ściany schronów zdają się więzieniem i jedyną nadzieją na przetrwanie.

Stosunki panujące między kapitalistycznym Zachodem, a komunistycznym Wschodem od lat były napięte. Wyścig zbrojeń, technologii i osiągnięć myśli ludzkiej nie miał końca, aż nadszedł schyłek znanej ludzkości ery. Kreml w porozumieniu z Warszawą postanowili wybudować na Pomorzu pierwszą w Polsce elektrownie atomową. Ekolodzy próbowali protestować, ale na nic się zdały przemarsze i pikiety. Elektrownia powstała i stała by do dziś gdyby nie awaria rdzenia.

W myśl zasady czy się stoi, czy się leży pensja się należy, elektrownie budowano długo i nieudolnie. Przez lata podkradano z placu budowy zaprawę, żelazo, maszyny czy nawet zwykły piasek. I w ten jakże prozaiczny sposób budowla stanowiła sama dla siebie zagrożenie. Opracowana przez naukowców technologia musiał się ugiąć przed siłą, a raczej niemocą pracownika fizycznego.

Elektrownia wybuchła, nastąpił wyciek substancji radioaktywnych. Związek Radziecki po doświadczeniach z Czarnobyla pośpieszył czym prędzej z pomocą, niestety bezskutecznie. Silne wiatry poniosły opady radioaktywne na Zachód, spadają deszczem na niczego nieświadome Niemcy. Rozpętało się piekło.

Kreml o wybuch elektrowni oskarżał "Upadły Zachód", a Amerykanie odpowiedzieli ogniem. Sytuacja stała się dramatyczna. Głowice nuklearne zostały użyte. Polska i częściowo Niemcy stały się jednym wielkim poligonem atomowym. Skażenie powoli lecz systematycznie, dzięki przychylnym wiatrom, przesuwało się na południowy - zachód w kierunku Hiszpanii.

Wojna rozgorzała na dobre. Na zgliszczach dawnych metropolii rodziły się nowe społeczeństwa. Popromienni mutanci, egzystowali z ocalałymi szukając ratunku, który z nikąd nie przychodził. Zamożniejsi obywatele już dawno skryli się w swych podziemnych bunkrach pozwalając umrzeć pozostałym. A tych było miliony.

Zawieszono broń... rozpoczęła się rewolucja. Lech Wałęsa lider Solidarności próbował stanąć na czele ruchu odbudowy i odnowy zdruzgotanej Polski. Lecz najpierw biedota krwawo odpłaciła się ukrytym w schronach bogaczom. Masowe egzekucje i imitacje sądów rozstrzygały tak upragnioną sprawiedliwość. Przelana krew miała stać się nawozem dla przyszłego kraju.

Mutanci, Żydzi i Polacy ramie w ramię odbudowywali pogrzebane miasta. Cegła za cegłą stawiano zburzone kamienice, metr po metrze w głąb ziemi budowano poziomy schronów. Przemysł ciężki przeżywał swój rozkwit w przeciwieństwie do rolnictwa. Ziemia nie dawała plonów, złociste łany zbóż odeszły w zapomnienie pozostawiając w zamian szare, twarde zielska. Zwierzęta zostały w większości wybite podczas bombardowań, ocalałe ewoluowały. Nic już nie było jak przed III Wojną Światową.

Powstawały schrony, a z nimi rodziła się nadzieja. Jakże płonna i marna to była nadzieja. Zawieszenie broni nie trwało długo. Napięcia na granicy zniszczonych krajów z każdym tygodniem przybierały na sile, doprowadzając do otwartej walki. Prezydent Lech Wałęsa ogłosił pełną mobilizacje.

Wojska radzieckie przypuściły atak. Koalicja francusko - niemiecko - amerykańska użyła wszelkich środków by zatrzymać pochód czerwonej armii. Berlin padł, a wraz z nimi całe Niemcy. Niestety nie na długo. Siły amerykańskie ruszyły z kontrofensywą. Linia frontu, opłacona krwią, zatrzymała się na Wiśle. I tak też zostało do dziś.

 

...

 

Tak, w skrócie wyglądała by alternatywna historia naszego kraju, którą z powodzeniem można wykorzystać na sesjach. Ostatnio takową rozgrywkę prowadziłem opartą na mechanice Zew Cthulhu i mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że graczom się podobało.

Na łamach Silva Rerum, jeśli wyrazicie takowe życzenie, będą pojawiać się bardziej szczegółowe opisy i kolejne rozwinięcia tematu. Mam nadzieję, że podsunięta przeze mnie propozycja przypadnie Wam do gustu.

Życzę wielu ciekawych sesji...

 

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gbp.keep.pl