Odnośniki
- Indeks
- Fakty i Mity 24.2012, # Prasa, Fakty i Mity
- Financial Times Europe July 26 2012, Financial Times
- Financial Times Europe July 27 2012, Financial Times
- Financial Times Europe July 21 22 2012, Financial Times
- Field Guide to Mushrooms of Western North America by R Michael Davis & Robert Sommer & John A Menge (2012), Grzyby - Atlasy
- Felgi Aluminiowe Peugeot 2012, Różne koncern PSA
- Fine Woodworking - Aug 2012, Majsterkowanie Magazyny
- Fakty i Mity 03 2012, polskıe
- Fakty i Mity 04 2012, polskıe
- Finał ST 2012,
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- marekfurjan.xlx.pl
|
FiM 5 2012, Fim
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Jako archeolog badał szczątki Tu-154. Macierewicz nie chce go w swojej komisji POSEŁ PALIKOTA: OTO PRAWDA O SMOLEŃSKU Â Str. 14 INDEKS 356441 ISSN 1509-460X http://www.faktyimity.pl Nr 5 (622) 9 LUTEGO 2012 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT) Â Str. 15 Po programie „Nietykalni”, w którym włoska telewizja La7 opisuje państwo najbardziej na świecie przeżarte oszustwami finansowymi, państwo, w którym 60 proc. budżetu mogą stanowić brudne pieniądze, trwa gorączkowe przeredagowywanie słowników. W najnowszych możemy już przeczytać: „Korupcja – patrz Watykan” i „Watykan – patrz korupcja”. ISSN 1509-460X Nr 5 (622) 3–9 II 2012 r. 2 KSIĄDZ NAWRÓCONY FAKTY KOMENTARZ NACZELNEGO Zasada 4K Janusz Palikot zawiesił maskę Anonymousa na buzi pomni- kowego Ronalda Reagana w Warszawie i zapowiedział, że to nie koniec tego rodzaju protestów przeciwko ACTA. Podob- nie ma zostać udekorowany m.in. słynny posąg Chrystusa w Świebodzinie. Tylko kto tak wysoko wlezie… Po ostatnich skandalach z ACTA poparcie dla Ruchu Paliko- ta (wśród osób młodych i bardzo młodych) wzrosło do 31 pro- cent i uplasowało partię na pierwszym miejscu rankingu. „Naprzód, młodzieży świata…” albo – jak kto woli – „Razem, młodzi przyjaciele!”. M ająca niegdyś postępowe ambicje „Gazeta Wyborcza” Anna (46 lat) otwiera księdzu drzwi. „Matka mi zawsze wpajała, że jak przychodzi ksiądz i święci mieszkanie, od- pędza złe moce. Złe moce to pech prowokowany przez szatana. Wierzę w to” – wyznaje. Ksiądz co roku wpada do niej dosłownie na moment, choć Anna ma pięcioro dzieci (w wieku 22, 18, 14, 12, 7 lat) i jest ubogą wdo- wą. Ksiądz nie rozmawia, nie poucza. „Może dlatego, że nigdy nie daję koperty z pieniędzmi” – mówi kobieta. Wie, że może liczyć tylko na błogosławieństwo. W domu jest wielka bieda. Mąż zginął tragicznie kilka lat temu i potrze- ba było doraźnej pomocy. Poszła do księdza i pod zastaw przyznanego już kredytu z banku prosiła go o 500 zł po- życzki. Powiedział, że nie ma. Pomogła jej sąsiadka. Ka- tarzyna, psycholożka z Gdańska, ma – pomimo wyższego wykształcenia – podobne przekonania: „Uważam, że tradycja jest ważnym elemen- tem tożsamości, więc trzeba ją pielęgnować”. Ale na gło- wę dwie poprzednie bije naiwnością 27-letnia Aga- ta, bezrobotna, samot- na matka. Przez 12 lat wychowywała się w domu dziecka, obecnie ma czwo- ro małych dzieci, z których troje za- brano jej z powo- du biedy. Kiedy jest wigilia, bie- rze opłatek, idzie do kąta, gdzie są zdjęcia wszyst- kich pociech, i „dzieli się z nimi”, choć wie, że już nie wrócą, bo są w rodzinach adopcyjnych. Skąd ma siłę, by to znosić? „Księdza przyjmuję zawsze, bo jego wizyta daje mi poczu- cie bezpieczeństwa (…). Mam poczucie, że ci księża się mną opiekują” – tłumaczy. Zastanawiacie się pewnie, na czym polega takie „poczucie” i „opieka”… „Ksiądz py- ta zawsze, z czego żyję, czy mam chłopa, ile mam dzieci i czy wszystkie są po jednym ojcu” – dodaje. Według niej te pytania są wyrazem troski. I może coś w tym jest, skoro państwo nie daje jej możliwości wychowywania własnych dzieci, a ksiądz – jedyny autorytet – poświęci choć parę minut na rozmowę. W sumie artykuł „Wyborczej” jest ciekawy. Ale czy tyl- ko o to chodzi? Prasa, adresowana w tym wypadku do in- teligencji i mieniąca się najbardziej opiniotwórczą w Pol- sce, w celu stworzenia w kontrowersyjnym temacie kolę- dy pozorów obiektywizmu publikuje różne opinie różnych ludzi. Tyle że nikt, nawet żaden z czterech autorów tekstu, nie poddaje krytyce samego archaicznego zjawiska kolę- dowania księży. Nie podważa sensu urzędniczych wizyt, które sprowadzają się do zebrania podatku pod presją społeczną (co powiedzą sąsiedzi) i wcale nierzadkim szan- tażem ze strony księdza: jak mnie nie przyjmują, to nie pójdę na ich pogrzeb. Właśnie na takiej krytyce powinna się skupić postępowa gazeta, zwłaszcza w dobie postępu- jącej deklerykalizacji. Tymczasem bez komentarza pozosta- wia taką m.in. wypowiedź księdza Paśnika z Lublina: „Ła- twiej jest schować się za drzwiami przed Panem Bogiem, niż powiedzieć mu wprost: »Nie, dziękuję«”. No cóż, sko- ro „GW” ma do czynienia z „Bogami” w sutannach… Nieźle kolędę podsumował ksiądz Plucik z Gliwic: „Idę z błogosławieństwem, taki jest sens kolędy”. A co daje błogosławieństwo katolickiego księdza? Wiadomo – nic. JONASZ w dobie kryzysu papierowego czytelnictwa musi nie- źle kombinować, żeby pogłaskać jednych Czytelników, nie zrażając przy tym innych. W tym tonie „GW” zamieściła wielki artykuł na temat księżowskiej kolędy, zwanej we- dług hierarchów „wizytą duszpasterską”, według prawa – próbą wyłudzenia, a według mnie – swoistym zaznacze- niem terenu. Swoistym, bo funkcję moczu pełni w tym przypadku tzw. woda święcona. W świecie przyrody ma to odpowiednik w życiu wielkich kotów, które notorycznie naruszają tereny łowieckie swoich pobratymców, dając im sygnał: ja tutaj rządzę! W swoim życiu przez trzy stycznie chodziłem po kolędzie jako ksiądz i coś o tym wiem. Rzecz sprowadza się do zebrania kasy i obecności w prze- strzeni publiczno-prywatnej, czyli łażenia po ulicach i za- glądania (średnio na 4 minuty) do mieszkań. Oczywiście są księ- ża o dobrych sercach, którzy pró- bują przy tej okazji kogoś po- klepać po plecach, pocie- szyć. Ale nawet na to nie wystarcza czasu i ci księża nad tym boleją. Poza tym poklepanie i kilka wytartych zdań za 50 zł... Na początek z artykułu dowia- dujemy się, że ko- lęda jest ciężką, ale owocną pracą. Jeden z rozmówców „GW”, ksiądz An- drzej z Gdańska, mówi: „Istotą kolędy jest poświę- cenie miejsc, w których na co dzień żyją wierni – to ważniejsze niż rozmowa z duchownym”. Czyli ksiądz zga- dza się z moją tezą o znaczeniu terenu. Przyznaje też szczerze, że jako wikary zarabia na kolędzie 5–6 tys. zł. To możliwe. Jego proboszcz z całej zebranej puli weźmie, ile zechce, czyli co najmniej jeszcze raz tyle. Ksiądz Andrzej zwraca uwagę na uciążliwości podczas odwiedzania miesz- kań: „(…) stęchlizna, fajki, choroba, mocz, koty, psy”. In- ni księża chwalą się swoim taktownym zachowaniem… Ksiądz z Lublina mówi: „Staram się być łagodny jak gołąb i przebiegły jak wąż. Nie ewangelizuję wprost, ale rozma- wiam (…). Trzeba dobierać słowa, uważać, by nie po- paść w banał: »Bóg was kocha«”. Ksiądz twierdzi, że z ze- branych pieniędzy daje komuś, kto naprawdę potrzebuje. Być może. Ale pytani przez autorów księża także ewident- nie rozmijają się z prawdą. Przekonują, że odwiedzają po 40 mieszkań dziennie, a jednak statystycznie wychodzi sto procent więcej. Ponoć w 10-tysięcznej parafii po każdej kolędzie zawieranych jest „zazwyczaj około dziesięciu” ślubów osób żyjących na słowo honoru… itp. Bajki. Księ- ża opowiadają też bardziej wiarygodne ciekawostki, na przy- kład o tym, że w jednym domu na stole z wodą święco- ną stał laptop, z którego babcia z Ameryki pozdrawiała księdza przez Skype’a. Ksiądz Michał z Wejherowa w ko- pertach odnajduje papier toaletowy, obrazki pornograficz- ne i stare stówy. Opowiada też szczerze: „Niektórzy ludzie mają napisane na twarzy: wyjdź stąd jak najszybciej. Wtedy wychodzę. Nie gniewam się na nich za to, że nie lubią księży. Skoro sporo moich kolegów działa zgodnie z zasadą 4K »Kropnąć klienta i kropnąć kopertę«”. Wszy- scy kapłani przyznają, że wierni zadają coraz śmielsze py- tania, na przykład o wiarę księdza. Nie wiemy, niestety, czy pytają o pedofilię i Fundusz Kościelny. Po księżach wypowiadają się na łamach „GW” trzy ko- biety przyjmujące i jedna nieprzyjmująca księdza w domu. Prawicowe media rozpływają się wprost w uznaniu dla bły- skotliwości posła PiS Dziedziczaka, który konsekwentnie do po- słanki RP Anny Grodzkiej zwraca się „proszę pana”. Nie dzi- wimy się zachwytom „Frondy” i „Gazety Polskiej” – wszak rzadko zdarza się, by ulubionego posła odnaleźć na kar- tach… Trylogii. To wszak o Dziedziczaku Onufry Zagłoba po- wiedział: „Cham chamem”. PiS zapowiedziało, że jak dojdzie do władzy, to postawi całą Krajową Radę Radiofonii i Telewizji przez Trybunałem Sta- nu. Wyroki zostaną wykonane nazajutrz po ich ogłoszeniu. Na stokach Cytadeli Warszawskiej. Koalicyjna sejmowa większość obroniła przed odwołaniem ministra zdrowia Arłukowicza. To ten sam minister, dla któ- rego Tusk stworzył na wabia Ministerstwo ds. Wykluczo- nych. Ministerstwa już nie ma, za to wykluczonych jest coraz więcej. Czy ktoś rozliczy za to spadochroniarza z SLD? Wy- kluczone! Najpierw mieli zmienić Polskę, a po przegranych wyborach stać twardo na swoich pozycjach. Tymczasem rozpadły się wszystkie ich struktury terenowe – Poncyljusz gra na giełdzie, Jakubiak założyła własną firmę doradztwa finansowego, Klu- zik-Rostkowska uciekła do PO. Ale jakby ich zapytać, to zgod- nie odpowiedzą, że dla nich Polska Jest Najważniejsza. Inżynieria biochemiczna jest o krok od stworzenia tzw. piguł- ki moralności. Notoryczni gwałciciele, mordercy, bandyci po przyjęciu specyfiku (zgodnie z nakazem sądu) mieliby wy- tłumiony tzw. gen agresji i zła (coś jak przymusowa kastracja chemiczna pedofilów). Przeciwko pigułce ostro protestują sto- warzyszenia katolickie. Nic dziwnego: wyobrażacie sobie księ- dza rozdającego po kolędzie pieniądze albo błogosławiącego in vitro?! Niektóre organizacje tzw. Rodzin Katyńskich (a jest ich kil- ka) wysunęły całkiem poważny postulat, aby ekshumować wszystkie ciała zabitych w Katyniu, Miednoje, Ostaszkowie, Charkowie itd., przewieźć je do Polski i tu pochować na jed- nym wielkim zbiorowym cmentarzu. A co z poległymi pod Mon- te Cassino, Tobrukiem, że o Warnie i Somosierze już nie wspo- mnimy?! W październiku do Częstochowy wyruszy Pierwsza Ogólno- polska Pielgrzymka Dziennikarzy na Jasną Górę. Redakcję „Faktów i Mitów” reprezentować będzie… pies z kulawą no- gą. Dlaczego? Bo wył najciszej z tych, którzy otrzymali pro- pozycję uczestnictwa. 650-lecie istnienia obchodzi watykańskie „kolegium angiel- skie”, czyli tak zwana szkoła męczenników. Nazwa pochodzi stąd, że jej absolwenci wyruszali nawracać anglikanów, którzy nawracani być nie chcieli i wysłanników papy skracali o gło- wę. Innymi słowy – nie mieli oni głowy do nauki. To nie kury pieją – to katolicy zachwycają się pogłoską, że w roku 2015 Benedykt XVI odwiedzi Polskę. I weźmie udział w podniosłych uroczystościach z okazji rocznicy katolickiego chrztu Polski. Swoją drogą w ciekawym kraju żyjemy. W ta- kim, w którym okazją do najwystawniejszych fet są rocznice największych klęsk narodowych. Głupota ludzka i fanatyzm religijny nie znają granic. Czter- nastolatka z cywilizowanej Szwecji była przez lata bita i przy- palana żywym ogniem przez ojca i macochę, bo… zamieszkał w niej diabeł. Szwedzki sąd już zapowiedział aresztowanym zwyrodnialcom, że zgotuje im prawdziwe piekło. Ksiądz Massimo Donghu z zabitej dechami wiochy na połu- dniu Włoch oświadczył swoim parafianom, że udaje się na re- kolekcje, aby pościć i umartwiać się na chwałę Pana. Księ- dza uratowano z wraku rozbitego wycieczkowca „Costa Con- cordia”, na którym podróżował w dwuosobowym apartamen- cie – bynajmniej nie sam. W cudownym ocaleniu księdza Don- ghu wierni widzą boży palec. Jay Leno – gwiazda telewizji i jeden z najsłynniejszych komi- ków świata – rewelacje na temat tego, że biskup Los Ange- les Gabono Zavali ma dwójkę dzieci, skomentował słowami: „Ekscelencja był posłuszny zakazom Watykanu i nie używał prezerwatyw!”. Amerykańska Liga Katolicka żąda przykład- nego ukarania… satyryka, nie biskupa. Nr 5 (622) 3–9 II 2012 r. GORĄCY TEMAT 3 Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin ma plan wyleczenia sądów. Pracownicy sądów zamawiają msze, żeby wyleczyć ministra... prezes Sądu Rejonowego w Żaganiu (tamże przewodniczący IV Wydzia- łu Pracy), przewidzianego do prze- kształcenia w ekspozyturę sądu w Ża- rach. – Sąd nie powstaje, a tym bar- dziej nie powinien być znoszony na skutek arbitralnych i czasem nie do końca przemyślanych decyzji. Są- dy powstają w miejscu faktycznego zapotrzebowania na ich istnienie – przypomina ministrowi prezes Ja- błoński; ~ Jeśli chodzi o obłożenie, to poza wspomnianym wyżej pojedyn- czym przykładem resort sprawiedli- wości nie przedstawił żadnych pre- cyzyjnych kalkulacji ani danych statystycznych, co ozna- cza, że ich po prostu nie ma, i posługuje się sędzia Maziarz i przypomina 1989 rok, kiedy to społeczeństwo i władza centralna wyjaśniły sobie, kto wie le- piej, co jest potrzebne na szczeblu lo- kalnym. Zwraca uwagę, że obecne konsultacje są pozorne, konsekwen- cje przedsięwzięcia nieznane społe- czeństwu, a sposób wprowadzania zmian pomija pozycję samorządu te- rytorialnego; ~ Marzena Gawlińska-Dudzik , prezes sądu we Włodawie, nie dostrze- ga żadnej konsekwencji ani jakiejkol- wiek logiki w forsowaniu przejęcia „jej” placówki (7 etatów sędziowskich) przez odległy o 90 km Lubartów (10 sędziów) położony w bezpośrednim sąsiedz- twie Lublina. Zwra- ca uwagę na fakt, że i 2041 spraw. „Proponowany projekt reorganizacji jest oparty na błędnym założeniu, że pracę sądów usprawni przekształcenie ich struktury przez skomplikowanie polegające na tym, że zamiast większej ilości sądów rejono- wych o mniejszej obsadzie personalnej i prostej strukturze organizacyjnej po- zostanie mniejsza ilość sądów o bar- dziej skomplikowanej strukturze orga- nizacyjnej” – wywala kawę na ławę sędzia Cieliszak; ~ Anna Ostrowska , szefowa zaliczanego do najsprawniejszych Sądu Rejonowego w Gostyninie (10 sędziów, 2 referendarzy i 1 sędzia delegowany; w 2011 r. wpłynęło tam ponad 18 tys. spraw) mającego stać się filią Płocka ocenia, że decyzja ministra Gowina jest pozbawiona podstaw racjonalnych oraz praw- nych. „Trudności w zarządzaniu, nad- mierne zaległości i długi czas ocze- kiwania na rozpoznanie to proble- my dużych, a nie małych sądów” – przypomina pani prezes. W jej przypadku dodatkową przesłanką świadczącą o oderwaniu Warszawy od rzeczywistości jest fakt, że nie- dawno Ministerstwo Sprawiedliwo- ści uznawało potrzebę istnienia i roz- budowy siedziby SR w Gostyninie (podjęto szereg przedsięwzięć inwe- stycyjnych, których przerwanie wy- generuje potężne straty); ~ Siemianowice Śląskie mają stać się zamiejscową ekspozyturą Chorzo- wa, obejmującego już swoją właści- wością także Świętochłowice i po- siadającego aktualnie w jurysdykcji ponad 173 tys. osób. Beata Ber- gier , prezes przeznaczonej do kasa- cji jednostki, zauważa, że dodanie ko- lejnych 70 tys. mieszkańców Siemia- nowic sprawi, iż sądowi w Chorzo- wie będzie podlegało ponad 243 tys. osób, podczas gdy porównywalną licz- bę mieszkańców mają Katowice, gdzie podzielono sąd na dwa mniejsze. „Li- kwidacja Sądu Rejonowego w Siemia- nowicach Śląskich nieuchronnie zwią- zana z ograniczeniem liczby pracow- ników będzie przyznaniem się do nie- gospodarności, albowiem w chwili obecnej trwają zaawansowane i kosz- towne prace na budowie dodatkowe- go budynku, który byłby zbędny w przy- padku przyjęcia proponowanego roz- wiązania” – podkreśla sędzia Bergier. A co mogliby powiedzieć pre- zesi sądów w Drawsku Pomorskim i Sławnie, które staną się wydziała- mi zamiejscowymi „cudownie” oca- lałego przed likwidacją Wałcza po- siadającego zaledwie 11 etatów sę- dziowskich? Że ktoś w Warszawie oślepł, bo pani prezes jest małżon- ką Pawła Suskiego – posła PO po- przedniej i bieżącej kadencji? Na urzędowej stronie interneto- wej wpisanego na czarną listę pew- nego sądu rejonowego w Małopol- sce (lokalizację pomińmy) zamiesz- czono ogłoszenie, że przez trzy ko- lejne niedziele lutego odbędą się w miejscowym kościele specjalne msze o ratunek. W przypadku mi- nistra Gowina jest to jakiś sposób... MARCIN KOS Współpr. T.S. Pomysł Gowina polega na likwi- dacji 122 sądów rejonowych (z ogól- nej liczby 321). Pod nóż pójdą pla- cówki zatrudniające do 14 sędziów, które zostaną przekształcone w wy- działy (cywilny, karny, rodzinny i nie- letnich oraz ksiąg wieczystych) zamiej- scowe innych, nieco większych sądów. Stosowne rozporządzenie chce pod- pisać w lutym, a „reformę” wprowa- dzić w życie z dniem 1 lipca 2012 r. Tak zwane konsultacje społecz- ne polegały na rozesłaniu pism z prośbą o opinię prezesów sądów okręgowych i apelacyjnych, w któ- rych obrębie funkcjonują wpisane na czarną listę najmniejsze rejono- we jednostki, oraz trzech turach wy- słuchań żalów zainteresowanych pre- zydentów, burmistrzów i starostów. Ostatnia odbyła się 18 stycznia: – Gowin rozwodził się o potrze- bie dialogu, ale kwestia wprowadze- nia zmian była poza dyskusją, bo zo- stały już przyklepane. Czarował nas jedynie możliwością wpływu na osta- teczną decyzję, pod który sąd będzie podlegał ten znoszony – mówi jeden z uczestników spotkania. Według zaskakująco zgodnej opi- nii prezesów i szeregowych sędziów oraz samorządowców tak nieprzemy- ślanego pomysłu dawno w Polsce nie było. Czy mają rację? Przyjrzyjmy się najpierw najważniejszym argumen- tom ministra uzasadniającego swój pomysł koniecznością: ~ rozwiązania problemu nad- miernego zbiurokratyzowania są- downictwa, czego przejawem jest podział na zbyt małe jednostki; ~ bardziej racjonalnego i ela- stycznego wykorzystania potencjału ludzkiego i zrównania sędziów w „obłożeniu” sprawami, poprzez stworzenie prezesom możliwości przerzucania ich do orzekania w wy- działach mających problemy kadro- we lub piętrzące się zaległości w roz- poznawaniu; ~ ułatwienia obywatelom dostę- pu do Temidy (skrócenie czasu ocze- kiwania na rozpatrzenie sprawy); ~ oszczędności. Ten ostatni argument jest szcze- gólnie interesujący, bowiem według zapewnień Patrycji Loose , rzeczni- ka prasowego ministra, wszyscy pra- cownicy administracyjni sądów prze- kształconych w wydziały zamiejscowe zmienią jedynie formalnego praco- dawcę (nie wyklucza to wymuszonych przenosin do innych jednostek orga- nizacyjnych) i nie będzie żadnych prze- szkód w dalszym funkcjonowaniu agend typu biuro podawcze bądź ka- sa (to w ramach ułatwień dla obywa- teli), przewodniczący dotychczas ist- niejących wydziałów zachowają swo- je stanowiska, zaś liczba etatów sę- dziowskich nie ulegnie zmianie. Jeśli zaś chodzi o „obłożenie”, jedynym podawanym przez Loose przykładem jest bliżej nieokreślony stołeczny sąd rejonowy (z 25 sędziami), do którego wpływa co roku tyle spraw cywilnych, co do 38 innych razem wziętych, za- trudniających łącznie 73 sędziów. Podsumowując wizję minister- stwa: co piąty obywatel będzie szczę- śliwy (w ostatnich dwóch latach bez- pośredni lub pośredni kontakt z są- dem miało zaledwie 20 proc. Pola- ków, a z tej grupy 73 proc. spora- dyczny, czyli nie więcej niż trzy ra- zy); sędziowie mobilni i po równo obciążeni; w rozwiązanych placów- kach wymieni się jedynie szyld, a my wszyscy zaoszczędzimy ciężkie pie- niądze na 244 sędziach, którzy stracą Małe jest brzydkie dodatek za pełnienie funkcji pre- zesa bądź wiceprezesa. Są to, niestety, iluzje. ~ Kwestia „szyldu” pociąga za so- bą gigantyczne i niezaplanowane w tegorocznych budżetach sądów (!) koszty związane z wymianą urzą- dzeń ewidencyjnych, tablic informa- cyjnych, wszystkich pieczęci, druków i kwestionariuszy, modyfikacją opro- gramowania komputerowego, zerwa- niem oraz ponownym zawieraniem umów (aneksów) z podmiotami ze- wnętrznymi, scalaniem archiwów i tworzeniem od podstaw jednoli- tych spisów... Dojdą do tego jeszcze dodatkowe koszty dojazdów sędziów i pracowników oddelegowywanych czasowo z wydziału zamiejscowego do rejonowej centrali, transportu akt, przesyłania korespondencji itp., że już nie wspomnimy o analogicznych sy- tuacjach dotyczących zespołów ku- ratorów i kancelarii komorniczych; ~ Oszczędności płacowe też są wątpliwe. – W chwili obecnej koniecz- ne jest, by prezes oraz wiceprezes sądu pełnili jednocześnie funkcję prze- wodniczących wydziałów i otrzymują oni jeden, „wyższy” dodatek. Wyso- kość dodatków funkcyjnych w Są- dzie Rejonowym w Żaganiu wynosi: dla prezesa – 1183 zł, dla wicepre- zesa – 1087 zł, dla przewodniczących wydziałów – 1087 zł. Różnica może być określona jako wręcz symbo- liczna” – wylicza Paweł Jabłoński , sloganami (prezesi sądów, z który- mi rozmawialiśmy, twierdzą, że do- piero po ogłoszeniu projektu roz- porządzenia urzędnicy Gowina za- częli się do nich dobijać o liczby). ~~~ Mamy przed sobą stertę doku- mentów obrazujących opinie środo- wisk (prezesów, sędziów i pracow- ników administracyjnych Temidy, samorządów lokalnych) dotkniętych planowanymi zmianami, więc z ko- nieczności przedstawimy tylko frag- menty wypowiedzi osób najbardziej reprezentatywnych: ~ Zdaniem Piotra Maziarza , prezesa sądu w Bochni, który prze- widziano do przekształcenia w wy- działy zamiejscowe brzeskiego SR, kryterium 14 etatów prowadzi do ta- kich absurdalnych konsekwencji, że pozostaną na powierzchni niektóre sądy z obsadą liczniejszą od likwido- wanych, a wpływem spraw podobnym. „Wyrównanie obciążeń jest możliwe i powinno nastąpić poprzez poszerze- nie właściwości miejscowej niektó- rych sądów, co nie jest związane z wy- sokimi kosztami. Jednostki bowiem już istnieją. Nic się nie burzy, nie ma za- mieszania, a tylko przekierowuje stru- mień spraw z danego terenu (gminy) do innego sądu. Realizacja przedmioto- wej reformy oznacza dalszą stratę cza- su i brak realnego zainteresowania rze- czywistymi problemami ze sprawnością postępowań sądowych” – przekonuje bieżąca kontrola sprawowana z takie- go dystansu będzie iluzoryczna. Ma- ło tego: z braku własnego budżetu i konieczności zadowalania się tym, co skapnie z sądu macierzystego, no- we inwestycje zostaną zatrzymane, zaś to, co dotychczas wypracowano, po- padnie niechybnie w ruinę. Szereg in- nych konsekwencji organizacyjnych sprawia, że ministerialny pomysł jest jej zdaniem karkołomny, a momen- tami wręcz „jawi się jako nonsens”; ~ Prezes Edyta Cieliszak (SR w liczącym sobie ponad 30 tys. miesz- kańców Łukowie, przewidziany do przekształcenia w wydziały zamiejsco- we 16-tysięcznego Radzynia Podla- skiego) akcentuje, że podstawowym kryterium ruchów reorganizacyjnych powinna być nie ilość etatów sędziow- skich, o czym przecież nie decydują władze danego sądu, ale liczba wpły- wających spraw, oraz skuteczność i szybkość w ich rozpoznawaniu. „Ro- zumiemy, że niecelowe jest utrzymywa- nie tych, do których wpływa mało spraw. Nie należy jednak likwidować dobrze pracujących jednostek jedynie dlatego, że jest w nich mniej niż 15 etatów sędziowskich” – przekonuje sę- dzia Cieliszak. Na poparcie swoich tez prezentuje statystykę: w 2010 r. do Łukowa (trzynastu sędziów) wpły- nęło 5010 spraw cywilnych, 6620 kar- nych oraz 2183 rodzinnych i nielet- nich, a do Radzynia Podlaskiego (16 etatów) – odpowiednio: 5059, 5534 Nr 5 (622) 3–9 II 2012 r. 4 Z NOTATNIKA HERETYKA POLKA POTRAFI Szczęścia chodzą parami Prowincjałki Parafianie ze Śremu znaleźli w swoich skrzyn- kach pocztowych list od proboszcza. Ostrzegał lojalnie, że w związku z tym, iż nie jest przyjmowany z wizytą kolędową, mu- szą się liczyć z konsekwencjami: „Aby przypadkiem po śmierci ktoś z bliskich nie żądał katolickiego pogrzebu. Bo ksiądz nie reprezentuje firmy pogrzebo- wej, tylko Kościół Jezusa Chrystusa, do którego przynależność jest przywile- jem i zobowiązaniem”. To obecny papież nazywa się Jezus Chrystus? DUŚPASTERZ Jak wytrwać w małżeństwie? Nie rozwodzić się! Banalnie prosta re- cepta na szczęście przywędrowa- ła z Ameryki. Iris Krasnow jest dziennikarką. A przy okazji od 23 lat mężatką. Pi- sze poradniki o tym, jak żyć z męż- czyzną i go nie zabić. Albo nie za- bić siebie czy kogokolwiek inne- go. I dotrwać do złotych godów. Jak jest u nas, wiadomo. Nie- udany związek to krzyż podarowany przez Zbawiciela. Sprawdzian święto- ści. Im gorzej, tym lepiej, bo więk- sza nagroda, jak już będzie „powszystkiemu”. Okazuje się, że w Ameryce – gdzie rozwodów coraz więcej, a ślubów coraz mniej –promuje się podobny heroizm. Na szczęście mniej Jezusowy, a bardziej zdroworozsądkowy. Wspomniana pani Krasnow napi- sała kilka bestsellerów na temat re- lacji międzyludzkich. Teraz opubliko- wała poradnik pt. „Sekretne życie żon: kobiety mówią, jak wytrwać w mał- żeństwie”. Autorka przepytała kilka- set mężatek z odpowiednio długim stażem i doszła do wniosku, że naj- szczęśliwsze były te mało uczepione – mężów i ich portfeli. Żadne kury domowe, ale żony, które olśniło: je- śli chcę być szczęśliwa, muszę się oto postarać. Sama! Czyli podróżować (najlepiej z przyjaciółkami), praco- wać, kształcić się i... cudzołożyć. Krasnow cytuje Marilyn Chor- wat –też Amerykankę,77-letnią sek- suolożkę – która podkreśla na swo- ich wykładach, że bajka o miłości i wierności aż po grób jest… „nie- ludzka iniemożliwa”. Ale mężatkom udzielającym się w „Sekretnym ży- ciu” nie trzeba tego przypominać. Prawie każda ma coś za uszami. radośniejsza, spokojniejsza i… ma większą ochotę na własnego męża. Kolejna zkobiet regularnie cha- dza zmałżonkiem naspotkania tzw. swingersów (osoby uprawiające seks grupowy lub wymieniające się part- nerami), praktykując przy tym swo- istą formę wierności – tylko mąż doprowadza ją do orgazmów. Krasnow zaskoczyła liczba oszustw dokonywanych przez żony. Poco ślub w takim razie? – można zapytać, ale autorka podaje kilka powodów, dla których warto: finansowa stabilizacja, świadomość, że ktoś pomoże... Publikacja wpisuje się wamerykańską debatę natemat skutków rozwodów. Zdaniem Krasnow rozstanie to porażka. Po- za drastycznymi przypadkami każde małżeństwo jest do uratowania. Jej rozmówczynie, które porzucały mę- żów dla kochanków, później żałowa- ły. Po pewnym czasie każdy ogień gaśnie! – przypomina Amerykanka. Pozostaje jeszcze jedno… Poślu- bienie właściwej osoby. Natyle pew- nej, żeby sprawdziła się w niepew- nych czasach. Jeśli nie można liczyć na współmałżonka, to znak, że wy- bór nie był właściwy. Ale… „jeśli już do tego doszło, zawsze możesz od- dać się swojemu sekretnemu życiu” – doradza Krasnow. JUSTYNA CIEŚLAK Burmistrz zadłużonego na 23 mln zł Miastka (woj. pomorskie) nie mógł spać po nocach. Ale nie z powodu faktycznie wielkich długów, tylko dlatego, że nie było w miasteczku miejsca, w którym można by się gromadzić z okazji ważnych rocznic. W końcu skrócił burmistrz swe męki i postanowił, że stanie w Miast- ku pomnik. Orła w koronie za circa 140 tys. zł. ZASTAW SIĘ! 55-letni mieszkaniec Przybówki został zamordo- wany. Sprawcą – jak szybko ustalili policjanci – był kolega zmarłego, który przyszedł odebrać swoją czapkę i pokłócił się z gospodarzem. Właścicielowi czapki grozi dożywocie. CZAPA Dożywocie grozi też 72-latkowi z Preczowa, któ- ry usiłował zabić siekierą swoją 74-letnią żonę. Dzieło zniszczenia w porę przerwali policjanci. Na ich widok małżonek zaba- rykadował się w garażu, a kiedy sforsowali drzwi, rzucił się na mundurowych z siekierą i widłami. TRZECIA MŁODOŚĆ Naprzykład... niejaka Cynthia . Z rekordowym – jak na Zachód iwogóle –ślubnym licznikiem. Ca- łe 45 lat. „Odkryłam sekret szczę- śliwego małżeństwa!” – zapewnia 68-latka – skoki w bok, ale bez sek- su. Mniej więcej raz na dwa miesią- ce Cynthia umawia się zbyłym narze- czonym. Takim z college’u. Też żo- natym, który tak samo nie planuje ży- ciowych rewolucji. Idą sobie do jego mercedesa i obściskują się. Dzięki potajemnym schadzkom Cynthia jest W szpitalu w Ostródzie na świat przyszedł no- worodek. We krwi miał 1,7 promila alkoholu. Jego mama – 23-letnia Wioletta K. – ponad 3. Z kolei w okolicach Jasła 17-latka ukryła swoje nowo narodzone dziecko w fotelu rozkładanym. Kiedy noworodka znalazła matka dziewczyny, już nie żył. PORÓD BEZBOLESNY Około 300 dzieł sztuki wartych miliony euro znaleźli szczecińscy policjanci u Antoniego M. , 92-letniego murarza ze Szczecina. Okazało się, że to malarstwo wczesnego re- nesansu i baroku niemieckiego. Najstarszy obraz pochodzi z 1532 roku. Paser czy kolekcjoner – to obecnie ustalają organa ścigania. Opracowała WZ KOLEKCJONER Ostatnie tygodnie to wykwit autorytarnych inicja- tyw władzy – ograniczających wolność, niekon- sultowanych ze społeczeństwem, wprowadzają- cych zamęt i niepokój. Niejednokrotnie na łamach „FiM” zastanawialiśmy się nad dziwną naturą polskiej demokracji, która opiera się na coraz bardziej wodzowskich, jednoosobowo zarzą- dzanych partiach. Ta sprzeczność i napięcie muszą prę- dzej czy później dopro- wadzić bądź dousycha- nia demokracji, bądź re- form w systemie par- tyjnym. Gdy mowa o osłabianiu demokra- cji, to nie chodzi przy tym koniecznie o wprowadzenie jakiejś jawnej dyktatury – raczej o coraz bardziej zauważalne nieliczenie się ze społeczeństwem. Przywódcy partyjni nawykli do wo- dzowskich metod na swoim podwórku prędzej czy póź- niej mogą je przenieść na grunt ogólnospołeczny. Bo jak długo możnażyć wrozdwojeniu? To trochę tak jak zcoraz częstszym występowaniem przemocy wrodzinach, wktórych mężowie pracują wsłużbach mundurowych (czyli używają- cych siły), bo metody reagowania wynikające z charakte- ru pracy bywają czasem przenoszone na grunt domowy. Nie możnawykluczyć, że właśnie ztego powodu ob- serwujemy nakręcanie się autorytarnej mentalności wpo- lityce. Najpierw okazało się, że na ustawie refundacyj- nej najgorzej wyjdą pacjenci (zapłacą 300 mln więcej za leki), a bałagan zrobiony przez nieudaczników z Mi- nisterstwa Zdrowia próbowano przerzucić na barki le- karzy i aptekarzy. Opór społeczny doprowadził do czę- ściowego złagodzenia skutków nowych przepisów, ale istota „reformy” została na razie nienaruszona. Potem dowiedzieliśmy się, że zakilka miesięcy wej- dą w życie przepisy dające Najwyższej Izbie Kontroli nowe uprawnienia. Urzędnicy NIK, jeśli zechcą, będą mogli zbierać informacje o naszym stanie zdrowia, wy- znaniu, preferencjach seksualnych itp. prywatnych kwe- stiach. W jaki sposób ma to wzmocnić praworządność, której ustawowo strzeże NIK? Sama Izba Najwyższa twierdzi, że nie potrzebuje takich uprawnień i że nie zabiegała o nie. Politycy (głosowali za tym posłowie PO, PSL i SLD) umywają ręce i nie potrafią wyjaśnić, jak doszło do uchwa- lenia w 2010 roku tak skandalicznych przepi- sów. Ktokolwiek za tym stoi (być może tyl- ko zwykły bałagan), to przyznawanie tego ro- dzaju uprawnień świadczy o autorytarnych ciągotkach władzy. To akurat nie ulega wątpliwości. W tym samym czasie gruchnęła wieść o umowie ACTA. Znów – nowe, kontrolne uprawnienia władzy, niejasne przepisy, skandaliczny tryb negocjacji, brak konsultacji ze społeczeństwem. No i masowe protesty, głównie młodzieży, która pojęła, że władza chce im ograniczyć dostęp do jedynej rzeczy, którą mają – do barwnego świata rozrywki i informacji. Ten wir- tualny świat jest dla nich lekarstwem na świat realny, w którym już dawno wielu z nich pozbawiono nadziei i perspektyw. Pierwsza reakcja władzy na protesty by- ła arogancka. Poseł Niesiołowski nazwał protestują- cych „idiotami”, zareagował w stylu z czasów gomuł- kowskich. Tak oto poseł, czyli człowiek wynajęty i za- trudniony przez wyborców, zwraca się do swoich chle- bodawców. Ale czego właściwie można oczekiwać odpol- skiej półdemokracji, w której partie i ich wodzowie ży- ją sobie na koszt społeczeństwa, ale w coraz większym oderwaniu od społecznego mandatu?! ADAM CIOCH MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Na tle działań niektórych przedstawicieli władzy Antoni Macierewicz sta- je się poważnym graczem, który wyróżnia się niezłomnością w dochodze- niu do prawdy i myśleniu o państwie jako wartości. (Mariusz Staniszewski, dziennik „Rzeczpospolita”) Wymuszono zabranie głosu przez Tadeusza Rydzyka, który formalnie w ogó- le nie jest zaproszony na posiedzenie komisji. Panuje tu bezprawie! (Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO, przewodnicząca Komisji Kultury i Środków Przekazu) Musimy w Polsce bronić praw katolickiej większości wobec poczynań władzy. RZECZY POSPOLITE Polska wodzowska (ks. Tadeusz Rydzyk) Europa będzie jeszcze dziękować Węgrom za premiera Orbana. (tygodnik katolicki „Gość Niedzielny”) Co nam po Polsce bez Boga? (jw.) W internecie człowiek jest bombardowany odpowiedziami na pytania, któ- rych nigdy sobie nie stawiał. (Benedykt XVI) Jestem bardziej pisowska niż PiS. (Marzena Wróbel, posłanka Solidarnej Polski) Rząd Polski i prezydent Polski wypowiedzieli wojnę Bogu. (ks. Piotr Natanek podczas kazania) W Polsce jest sporo mądrych ludzi, ale jak widzą, że do sądu trafia po- zew złożony przez dwuosobowe stowarzyszenie do walki z sektami, to też, tak jak ja, chcą stąd – że tak powiem – wypierdalać. (Dorota Doda Rabczewska skazana za obrazę uczuć religijnych) Wybrali AC, ASz, MarS Nr 5 (622) 3–9 II 2012 r. NA KLĘCZKACH 5 kościół prawosławny powstanie tam, gdzie stał w 1935 r. katafalk z trum- ną Piłsudskiego . SUSKI NA DRZEWO! BEATYFIKACJA POLITYCZNA Agnieszka Kozłowska-Raje- wicz z PO, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, zwróciła się do sejmowej Komisji Etyki o uka- ranie posła Marka Suskiego za ra- sistowskie i homofobiczne wypowie- dzi. Chodzi o porównanie związków partnerskich do zoofilii i nazwanie posła Johna Godsona „Murzyn- kiem”. Suski przeprosił i próbował tłumaczyć, że po prostu takie ma poczucie humoru, jednak nieugię- ta posłanka Kozłowska-Rajewicz stwierdziła, że „nawet jeżeli ktoś póź- niej przeprosi, to nie jest tak, że spra- wy nie było. Sprawa się zdarzyła, a re- akcja powinna być silna”. MaK W Wiedniu dokonano beatyfi- kacji Hildegardy Burjan , kobiety pochodzącej z żydowskiej rodziny, która przed stuleciem przeszła na katolicyzm w czasie ciężkiej cho- roby. Burjan pracowała następnie na rzecz ludzi niezamożnych, zwłasz- cza służby domowej. Jej osoba ma zapewne przysłonić skandal kato- lickiego antysemityzmu w XX wie- ku, współudział ludzi Kościoła w Holocauście i być dobrym przy- kładem dla nawracania współcze- snych żydów. ARCYBISKUP… PŁACI! ARCYBEZCZELNI ATEIŚCI PODNOSZĄ ŁBY Kuria poznańska wytoczyła miastu proces o 6,5 miliona zło- tych odszkodowania za to, że w jednym z budynków należących obecnie do Kościoła mieści się pu- bliczne VIII LO (pisaliśmy o tym w „FiM” 13/2009 – „Szkoła prze- trwania”). Od 2007 roku budynek jest przez miasto użytkowany bez- umownie. Władze miasta nie ma- ją zamiaru dobrowolnie płacić cze- gokolwiek, lecz wyrzucają Kościo- łowi, że ten domaga się pieniędzy, jednocześnie korzystając z niskich opłat za użytkowanie innych miej- skich budynków i otrzymując do- płaty do licznych remontów. Po- znański ratusz liczył (jak wiele innych!) na wdzięczność Kościo- ła i zgrzeszył wielką naiwnością. MaK Tysiąc złotych grzywny nałożył Sąd Rejonowy w Gdańsku na miej- scową archidiecezję za niestawie- nie się w sądzie jej szefa – abpa Leszka Sławoja Głódzia . W są- dzie toczy się proces o ujawnienie (a raczej odmowę ujawnienia) ma- jątku przez archidiecezję. Doma- ga się tego II Urząd Skarbowy w Gdańsku. Chodzi o ciągle nie- zakończoną sprawę wielkiej afery Stella Maris. „Nasz Dziennik” martwi się, że Komisja Europejska prowadzi dia- log nie tylko z kościołami i religia- mi, ale także z organizacjami filo- zoficznymi ateistów i masonów. Dzieje się tak oczywiście (i na szczę- ście) zgodnie z postanowieniami traktatu lizbońskiego. Eksperci Ry- dzyka przyznają, że zgodnie z usta- wodawstwem unijnym „ateiści i hu- maniści mają prawo być w pew- nym stopniu prawnie uznawani”, ale przecież nie wolno ich stawiać na równi z Kościołem (anty)chrze- ścijańskim! MaK ASz MaK ABORCYJNE PARADOKSY ŁAPY PRECZ OD RYDZA III RZESZA RYDZYKA MaK Najwięcej zabiegów aborcji jest w krajach, gdzie są one zakazane. Najgorzej jest w krajach nierozwi- niętych i konserwatywnych. Od trzech dekad 20 proc. ciąż kończy się zabiegiem aborcji. Po- łowa nieplanowanych zajść to wy- nik zaniedbania użycia środków an- tykoncepcyjnych. 50 proc. owych niechcianych ciąż kończy się abor- cjami. Kryminalizacja tych zabie- gów prowadzi tylko do skazywania kobiet na niebezpieczne metody pozbywania się płodu – twierdzą specjaliści. Najmniej zabiegów prze- rwania ciąży wykonuje się w bez- bożnej Europie Zachodniej – 12 na 1000 kobiet. W Europie Wschod- niej jest ich znacznie więcej: 48 na 1000 kobiet. W roku 2008 z powodu chałup- niczych skrobanek życie straciło 47 tys. kobiet, a 8,5 mln zostało oka- leczonych. Tymczasem w warun- kach szpitalnych „aborcja to bar- dzo prosta procedura medycz- na – podkreśla dr Gilda Sedgh z nowojorskiego Guttmacher Insti- tute. – Wszystkie te zgony i kom- plikacje są do uniknięcia”. Kościół rozpętał tak wielką kampanię na rzecz wprowadzenia Telewizji Trwam na platformę cy- frową, że do akcji wmieszały się na- wet niektóre samorządy. Radni miejscy Łap (woj. podlaskie) jed- nogłośnie przyjęli uchwałę (sic!) domagającą się cyfrowych przywi- lejów dla Rydzyka. Brak zgody na udział w platformie nazywają „naruszeniem praw katolickiej opi- nii publicznej”. Nie mieliśmy po- jęcia, że reprezentuje ją akurat sa- morząd Łap! ŁAPANKA DLA MARYI Pracownicy samorządowi po- wiatu wołomińskiego wybrali się z pielgrzymką na Jasną Górę. Po co? Aby – jak wyjaśnili urzęd- nicy – w akcie zawierzenia Niepo- kalanemu Sercu Maryi Królowej Polski oddać „Mateczce” w opie- kę obecnych i przyszłych mieszkań- ców powiatu, wszystkie rodziny, in- stytucje, zakłady pracy, placówki oświatowo-wychowawcze, służbę zdrowia, a nawet parafie oraz ich duszpasterzy. Tak hurtowo i bez pytania o zdanie. DZIECI I RYBY…? Młodzieżowa rada miasta w Zielonej Górze przegłosowała wyrzucenie religii ze szkół! 20 de- legatów młodzieży chciało usu- nięcia katechezy, 2 było przeciw, a 3 wstrzymało się od głosu. Na szczęście dla Kościoła głos młodzie- ży i jej postanowienia mają wymiar tylko symboliczny. Ale jakże przy- szłościowy! MaK WZ ZAMIERZONA ŚLEPOTA MaK PROCES STULECIA Ewa Kusz – aktywistka kato- licka (przewodnicząca Światowej Konferencji Instytutów Świeckich) i psychoterapeutka – uważa, że w Kościele w Polsce nie było jesz- cze „poważnych skandali pedofil- skich w mediach”. Żali się też, że władze kościelne nie mają dosta- tecznej wiedzy na temat wykorzy- stywania seksualnego nieletnich. Niestety, władze nie chcą wykorzy- stać materiałów „FiM”, które opu- blikowały kilkaset doskonale udo- kumentowanych doniesień na ten temat (niektóre bardzo drastycz- ne). A wiemy, że biskupi są w gru- pie naszych najwierniejszych czy- telników. Wiedzą też więcej niż me- dia, bo znają skalę zjawiska „od kuchni”. ZWIDY SMOLEŃSKIE 16 tysięcy świadków (sic!) ma do przesłuchania sąd w Katowicach, przed którym toczy się sprawa Krzysztofa K. , byłego wikarego ty- skiej parafii. Ksiądz Krzysztof po tym, jak zrzucił sutannę, założył lipną fir- mę pożyczkową i nabił w butelkę 16 tysięcy braci i sióstr, wyłudzając od nich około 20 mln zł. Marcin Kuberka , dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie”, zo- baczył w najnowszym, przygłupim zresztą, filmie Romana Polań- skiego „Rzeź” mnóstwo aluzji do… katastrofy smoleńskiej. Zda- niem recenzenta filmu w bójce chłopców, o której m.in. mówi film, jest odniesienie do niszczenia przez Rosjan wraku Tu-154, a jedna z bohaterek, grana przez Jodie Foster , „uporem i stylem bycia przypomina Ewę Stankiewicz ” (reżyserka związana z wyznawca- mi religii smoleńskiej). Czy dzien- nikarzom Kaczyńskiego „Dziec- ko Rosemary” kojarzy się z histo- rią narodzin Tuska ? Wcale by nas to nie zaskoczyło… Ksiądz Tadeusz Rydzyk tłu- maczył w Sejmie, że „przewaga opcji liberalno-lewicowej” doprowadzi do sytuacji, jaka była w Niemczech w czasach Adolfa Hitlera . Tam by- ły „miliony odbiorników nastawio- nych tylko na jedną stację”. Coś nam to przypomina… Na przykład anteny pewnej telewizji ustawione w jednym kierunku i komórki z wiel- kim wyświetlaczem. WZ CS MaK MaK CZARNE I ZAKOPANE MaK Stolica Podhala była pierwszym miastem w Polsce, które wprowa- dziło dla rodziców opłatę za lek- cje religii dzieci w przedszkolu („FiM”4/2012). Jednak po wście- kłej reakcji miejscowych księży już się z tego wycofuje. Religia nie tylko będzie bezpłatna, bo kateche- za będzie wliczona do tzw. pod- stawy programowej, ale wszystkim, którzy zapłacili za styczeń, zosta- ną zwrócone pieniądze. A mówią, że prawo nie działa wstecz – naj- wyraźniej Kościół jest w Polsce nie tylko ponad prawem, ale i po- nad czasem. MNIEJ DO ZAKONU UKRYTA OPCJA ROSYJSKA Aż o 70 proc. spadła liczba tzw. powołań do żeńskich zakonów w Polsce. Obecnie jest już tylko 355 nowicjuszek, czyli kandydatek na przyszłe zakonnice. To najgor- szy wynik w całej tysiącletniej hi- storii Kościoła nad Wisłą. Czyli co? Czyli jeszcze 355 zwiedzionym dziewczynom trzeba pokazać pal- cem to miejsce w Biblii, w którym jest mowa o miłości, macierzyń- stwie i radości życia. Kochani, ma- my misję! Można uratować 335 dziewczyn! Plany budowy polowej katedry prawosławnej w Warszawie („FiM” 3/2012) zaniepokoiły me- dia prawicowe. Ale przecież nie z powodu marnotrawienia pienię- dzy publicznych na klerykalne in- westycje. Doktor Józef Szaniaw- ski (piewca płka Kulińskiego ) na łamach „Niedzieli” wietrzy w tym „politykę historyczną prowa- dzoną w interesie Rosji”. A po- za tym uważa, że to skandal, iż MarS MaK
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plgbp.keep.pl
|